Czy wielka woda, jak fale biblijnego potopu, jest w stanie nas otworzyć na to, co najważniejsze?
Trudno zapomnieć ten tekst napisany przez Andrzeja Sikorowskiego: „I popłynęła nagle wielka, ciemna woda, jakby ktoś winy nasze spłukać chciał do cna. Po wsiach i miastach, parkach i ogrodach, niby kosmiczna, wielka łza. A przecież mówią, że gdy lato, to pogoda, pęcznieją sady i żywicą pachnie las, a popłynęła nagle wielka, ciemna woda i krzyknął zegar, stanął czas”. No właśnie – zatrzymam się na chwilę, bo wersje tej piosenki są dwie; wykonywaną przez Janusza Radka można było słyszeć przy okazji pierwszej z niedawnych wielkich powodzi, tej z 1997 roku. Różnią się tym, że w jednej „krzyknął zegar, stanął czas”, a w drugiej „stanął zegar, ruszył czas”. Obie podobają mi się bardzo i doskonale oddają to, co dzieje się ostatnio w naszym kraju w związku z wielką wodą. Są ofiary śmiertelne, są utracone majątki, są zniszczenia i poszarpane tkanki miast. Cytuję więc tekst piosenki dalej: „Dlaczego my, dlaczego tutaj, czemu tak? Pytamy ciągle, jak pytają małe dzieci. A odpowiedzi brak, a odpowiedzi brak, bo to jest wielka tajemnica rzeki”. Mistrz Preisner napisał muzykę, dreszcz przechodzi, gdy się tego słucha, zwłaszcza gdy dudnienie deszczu po parapecie podkręca niepewność, a refleksja poety konkluduje gorzkim: „I chociaż ponoć już o Marsie wszystko wiemy, i coraz dalej wybiegamy w swoich snach, to tak naprawdę wcale nie umiemy odpędzić chmury, co nadciąga nad nasz dach…”. Otóż i to. Paradoks nowoczesności: wysyłając w gwiazdy ludzi, nie jesteśmy w stanie oprzeć się falom kilkudniowych deszczy, a przecież i dalej tym paradoksem można by ferować wyroki na nasz ludzki, pyszny gatunek – wyrzucamy Objawienie z zakamarków naszych rozhuśtanych oczekiwań, Tajemnicę z substancji życia, nie bijemy się w piersi, nie opuszczamy głów z zawstydzeniem, my, nowocześni koryfeusze indywidualizmu.
Trudno zapanować nad żywiołem i czasem jest po prostu za późno, za słabo, za mało kategorycznie. Ale przecież można zapanować nad sobą, zastanowić się, rozejrzeć, gdzie wokoło jest najwięcej potrzebujących pomocy, wyjść z ciasnej dziupli, w której zegar nie krzyczy, tylko się zatrzymuje, a czas nie rusza do przodu o ani jedną część sekundy. Oprócz paradoksów dostrzec zwykłą rutynę codziennej pokory wobec świata, innych ludzi i ich nieszczęść. Mieszkanie w wysokiej wieży samotności, do której nawet fala tsunami nie jest w stanie dotrzeć, zamienić na suterenę, z której na szybko wyciągnąć trzeba tych, którzy nie zdążyli, nie zauważyli, nie spodziewali się, bali się, nie chcieli opuszczać swojego kawałka ziemi. Czy wielka woda, jak fale biblijnego potopu, jest w stanie nas otworzyć na to, co najważniejsze?
Caritas proponuje konkretne działania, piszemy o nich w tym numerze, prosząc wszystkich o reakcję, pomoc, i to w każdym możliwym zakresie. Chmur nadciągających nad dachy nasze i naszych sąsiadów, naszych przyjaciół i wrogów, obcych i swoich odpędzać nie umiemy, choć setki osób wysłaliśmy w kosmos. Ale chmury z twarzy naszych bliźnich usuwać warto.
ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.