Mściwi i zdegenerowani antyczni bogowie, uciskani ludzie i nadzieja w pokonaniu śmierci. „Kaos” to zdumiewający postmodenistyczny miszmasz Netflixa, który pokazuje, że już nawet Zeus nie może czuć się bezpiecznie. Jest jednak jeden zahaczający o religię element, nad którym warto się pochylić.
Stało się. Już nie tylko bogowie monoteistycznych religii (w zasadzie tylko judaizmu i chrześcijaństwa, bo za pokazanie Allaha może spaść głowa) stali się częścią masowej wyobraźni odbiorców seriali u streamingowego giganta. Stworzony przez Charlie Covell serial „Kaos” jest idealnie skrojonym produktem czasów post-postmodernistycznych. Wszystko już wolno, każdy crossover jest dopuszczalny, nie ma żadnych granic (jak w multiversach mogą być, nieprawdaż?), a dziecinna percepcja jest cnotą. Jednocześnie ogląda się „Kaos” dobrze i każdy kolejny odcinek mocniej zasysa do hadesu czystej rozrywki. Zapewne bym nawet nie pochylał się w tym miejscu nad tym kończącym lato netflixowym wariactwem, gdyby nie jeden jego aspekt, który jest znamienny dla naszej cywilizacji.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Łukasz Adamski krytyk filmowy i publicysta. Dyrektor artystyczny festiwalu Freedom Film Festiwal/Kameralne Lato. Laureat nagrody Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej w kategorii „krytyka filmowa”. Współautor audycji filmowych w Polskim Radio24, Radio Dla Ciebie i Polskim Radio Olsztyn. W TVP Kultura był współgospodarzem „Czwartkowego Klubu Filmowego” i „Wieczoru Kinomana”, prowadzącym studio festiwalowe na międzynarodowym festiwalu EnergaCamerimage oraz na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. Autor licznych wywiadów z filmowcami z polski i Hollywood.