Czy Polska rzeczywiście przez stulecia pełniła funkcję ostatniego obrońcy Europy przed naporem muzułmańskim?
05.09.2024 00:00 GOSC.PL
Wiara w sprawowanie przez Polskę tej zaszczytnej funkcji to jeden z najważniejszych elementów naszej dumy narodowej. Polscy turyści w Bułgarii z podniesioną głową zwiedzają mauzoleum Władysława Warneńczyka, a obowiązkowym punktem wycieczek do Wiednia jest wzgórze Kahlenberg, upamiętnione zwycięską szarżą husarii.
Warto jednak zdawać sobie sprawę, że Rzeczpospolita w gruncie rzeczy bardzo krótko była państwem „frontowym”, na styku dwóch wielkich religii. Władysław II Jagiellończyk zginął w 1444 roku pod Warną jako król Węgier. Polska nie prowadziła wtedy wojny z Turkami. Pierwszy poważny konflikt z muzułmańską potęgą to dopiero wojna w latach 1620–1621, zakończona zwycięską obroną Chocimia. Potem znów panował pokój, przerwany kolejną wojną w latach 1672–1699. To w trakcie tego konfliktu doszło do słynnej odsieczy Wiednia. Potem nie walczyliśmy już z muzułmanami. Raptem wojowaliśmy więc z nimi łącznie 29 lat. Oczywiście w XIII wieku doszło już do kilku najazdów tatarskich, które od końca XV do końca XVII wieku stały się stałym elementem naszej historii. W tym sensie pełniliśmy rolę „przedmurza”, bo Tatarzy napadali nas prawie co roku. Warto jednak pamiętać, iż były to zwykłe napady rabunkowe. Tatarzy nigdy nie próbowali zająć jakiegoś fragmentu naszego terytorium, nie propagowali też u nas islamu. Zawsze krótko po napadzie wracali do siebie, bez względu na to, czy zwyciężyli, czy ponieśli klęskę.
Tymczasem inne europejskie państwa toczyły ze światem islamu długie zmagania na śmierć i życie. Kraje Półwyspu Iberyjskiego toczyły z nimi walki od VIII do XV wieku, a i w XVI stuleciu Hiszpania walczyła z Turcją. Cesarstwo Bizantyńskie broniło się przed muzułmanami od VI aż do XV wieku, kiedy zostało unicestwione. Państwa Półwyspu Bałkańskiego i Węgry broniły się od XIV do XVI wieku, jedno po drugim tracąc niepodległość. Odzyskały ją w większości dopiero w XIX wieku.
Czy zatem nasza rola „przedmurza chrześcijaństwa” to tylko mit? Oczywiście nie. Polska nigdy nie została podbita przez kraj muzułmański, a jej zwycięstwa nad światem islamu w latach 1621 i 1683 przynosiły jej wielką chwałę w ówczesnej Europie.
Kilka lat po zwycięskiej obronie Chocimia młody królewicz Władysław Waza (późniejszy król Władysław IV), który był tam nominalnym dowódcą (w rzeczywistości dowodził hetman Jan Karol Chodkiewicz) odbył prywatną podróż po Europie. Jechał incognito jako szlachcic Władysław Snopkowski, ale władcy wszystkich państw, przez które przejeżdżał, witali go jak wielkiego bohatera. Dostał order Złotego Runa od cesarza i miecz poświęcany od papieża. Wazowie, a wraz z nimi Rzeczpospolita, przeżywali okres autentycznej chwały.
Jeszcze bardziej widoczne było to w czasie odsieczy Wiednia. Wojsko polskie stanowiło jedną trzecią armii sprzymierzonych, ale Janowi III Sobieskiemu, gdy tylko przybył, wodzowie armii cesarskiej i armii Rzeszy Niemieckiej natychmiast powierzyli naczelne dowództwo. Król Polski został wszak już opromieniony zwycięstwem nad Turkami pod Chocimiem w roku 1673. Polski monarcha był niekwestionowanym autorem zwycięskiej operacji pokonania Turków oblegających Wiedeń, a potem łaskawie obdarowywał łupami sojuszników.
Warto o tym pamiętać, bo trudna historia naszego kraju sprawiła, że szczycimy się głównie naszym męczeństwem – zakończonymi represjami, powstaniami czy ofiarną walką w armiach sojuszników, którzy potem nie traktowali nas sprawiedliwie. Były jednak chwile, kiedy cała Europa była nam wdzięczna, podziwiała nas i czuła się przez nas ocalona. Austriacy w każdą okrągłą rocznicę bitwy pod Wiedniem organizowali huczne obchody, w których rola Jana III Sobieskiego była w pełni doceniana. Inna sprawa, iż nie przeszkodziło im to w 1795 roku współuczestniczyć, jak się wówczas wydawało, w ostatecznej likwidacji naszego państwa.
Leszek Śliwa Zastępca sekretarza redakcji „Gościa Niedzielnego”. Prowadzi także stałą rubrykę, w której analizuje malarstwo religijne. Ukończył historię oraz kulturoznawstwo na Uniwersytecie Śląskim. Przez rok uczył historii w liceum. Przez 10 lat pracował w „Gazecie Wyborczej”, najpierw jako dziennikarz sportowy, a potem jako kierownik działu kultury w oddziale katowickim. W „Gościu” pracuje od 2002 r. Autor pierwszej w Polsce biografii papieża Franciszka i kilku książek poświęconych malarstwu.