Jak zrozumieć fenomen popularności Donalda Trumpa w USA? Jeśli ktoś ma więcej czasu, powinien przeczytać powieść J.D. Vance’a pt. „Elegia dla bidoków”. Jeśli ma tylko dwie godziny, niech choć zobaczy film, jaki powstał według tej książki (na Netflixie). Przy okazji stanie się jasne, dlaczego autor „Elegii…” w jesiennych wyborach będzie kandydował na wiceprezydenta USA. Oczywiście przy boku Donalda Trumpa.
Książka i ekranizacja to autobiograficzna opowieść o chłopaku dorastającym „po złej stronie torów”, w tej części Ameryki, która niegdyś nazywana była „pasem stali”. Dziś o stanach zdominowanych przez upadłe fabryki przemysłu ciężkiego mówi się „pas rdzy”. Upadek przemysłu przełożył się tam na upadek ludzi niemających z czego żyć, pozbawionych perspektyw, a jednocześnie żyjących w cieniu dwóch innych opowieści – o amerykańskim sukcesie młodych, wykształconych nowojorczyków albo amerykańskiej krzywdzie ciemnoskórych mieszkańców slumsów. O nich głównie pisze się powieści i kręci filmy. „Wieśniakami” zamieszkującymi pas rdzy, ale też inne stany, mało kto się interesował – poza Donaldem Trumpem, rzecz jasna. J.D. Vance niejako otworzył rodakom oczy: na biedę, ogromne rozwarstwienie społeczne, ale też, paradoksalnie, na to, co zawsze było siłą Ameryki. „Elegia dla bidoków” to opowieść o rodzinie, korzeniach i ich znaczeniu dla tego, kim się jest. Główny bohater wyrywa się z prowincji, ale nie zapomina o matce, z którą nie było mu lekko. Robi karierę, ale wraca do domu, gdy bliscy go potrzebują. Ma wielkie aspiracje, chce dołączyć do elity, ale nie za cenę odcięcia się od korzeni. Tak jak w żadnym momencie nie wypiera się rodziny, choć były w niej przemoc, alkohol i narkotyki. Dzięki właśnie takiej postawie wyciąga z nałogu matkę, zdobywa miłość kobiety, na której mu zależy, nie rezygnując z wejścia na zawodowy szczyt. To trudna, ale przecież bardzo amerykańska opowieść, ponieważ z happy endem. Nic dziwnego, że właśnie jej bohater staje teraz u boku Trumpa, w końcu kampanie wyborcze to także starcie opowieści.
Równie fascynujące jest to, co działo się z J.D. Vance’em dalej. Jak doszedł do wielkich pieniędzy, dlaczego z przeciwnika Trumpa stał się jego zwolennikiem, skąd wzięła się jego konwersja na katolicyzm i jak ją pogodzić z jego politycznym oportunizmem. Ale to już pewnie temat na inną książkę i inny film. Raczej nie na kampanię prezydencką. Zaś co do „Elegii dla bidoków”, już trafiła ona do klasyki amerykańskiej kinematografii.