Podział Niemiec oraz przeciwstawne porządki społeczne na wschodzie i zachodzie Niemiec pozostawiły ślady w ludziach i nie zniknęły one po zjednoczeniu w 1990 roku - powiedział PAP prof. Raj Kollmorgen z Uniwersytetu Zittau-Goerlitz. Na postawy "typowych Niemców wschodnich" wpłynęło wiele czynników, m.in. transformacja i próba ich "westernizacji" - uważa socjolog.
W niedzielę odbędą się wybory do parlamentów związkowych Saksonii i Turyngii.
Według ostatnich prognoz skrajnie prawicowa AfD ma duże szanse na zwycięstwo w Turyngii. Z kolei w Saksonii AfD, podobnie jak CDU, może liczyć na poparcie w granicach 30 proc. W porównaniu do wyników ogólnoniemieckich sondaży, we wschodniej części kraju wyborcy częściej chcą głosować na populistyczne ugrupowania - prawicową AfD i lewicowy Sojusz Sahry Wagenknecht. Od lat w niemieckiej debacie publicznej zwraca się uwagę na "inność" wschodniej części Niemiec od zachodniej.
W tym kontekście prof. Kollmorgen w rozmowie z PAP zwrócił uwagę na podzieloną historię Niemiec po 1945 r. - najpierw podział na strefy okupacyjne, potem na RFN i NRD. "Przeciwstawne porządki społeczne miały trwały wpływ na gospodarkę, systemy polityczne i edukacyjne, ale także na infrastrukturę, sposoby spędzania wolnego czasu. One naturalnie pozostawiły swój ślad w ludziach" - powiedział. Socjolog podkreślił przy tym, że nawet po zjednoczeniu Niemiec w 1990 r. różnice społeczne między wschodnią a zachodnią częścią Niemiec nie zniknęły.
Wśród innych przyczyn różnic wschodniej i zachodniej części Niemiec prof. Kollmorgen wskazał charakter regionów. "Wschodnia część kraju ma tradycyjnie (i nie zaczęło się to w 1990 r., ani nawet w 1945 r.) znacznie bardziej wiejski charakter. W zachodnich Niemczech mamy Zagłębie Ruhry, czyli jeden z największych obszarów metropolitalnych w Europie o liczbie i gęstości zaludnienia, która nie występuje w całych wschodnich Niemczech, z wyjątkiem Berlina" - powiedział ekspert.
Socjolog przestrzegł jednocześnie przed zbytnimi uproszczeniami. "W Republice Federalnej istnieją wprawdzie dwie podgrupy Niemców wschodnich i zachodnich, ale nie są one jednorodne. Obie grupy są raczej zróżnicowane wewnętrznie, co widać w każdych wyborach do Bundestagu lub parlamentów związkowych" - dodał prof. Kollmorgen.
Według niemieckiego socjologa, postawy "typowych Niemców wschodnich" zdeterminowała także transformacja tej części kraju, która przebiegała zasadniczo zgodnie z modelem zachodnioniemieckim. Jest to - jak wskazał prof. Kollmorgen - przyczyną nie tylko różnic materialnych, ale także politycznych i kulturowych. Ekspert przyznał zarazem, że istnieją badania ukazujące tendencję do zmniejszania się różnic między wschodnimi a zachodnimi Niemcami. Młodsze pokolenie - jak zaznaczył prof. Kollmorgen - nie doświadczyło historycznego podziału, a ponadto Niemcy ze wschodniej części kraju wyjeżdżali i nadal wyjeżdżają na Zachód na szkolenia lub studia, a zachodnia niemiecka młodzież - na Wschód.
W ocenie prof. Kollmorgena znaczna część napięć między Wschodem a Zachodem w Niemczech, wynika z przesunięcia dyskursywnego. "To, co często wydaje się być wyraźną konsekwencją społeczeństwa NRD, którego słabość gospodarcza, porządek polityczny i deficyty kulturowe są kojarzone jako specyficzne wschodnioniemieckie, jest w rzeczywistości złożoną mieszanką tej historii, ale także strukturalnych skutków transformacji i zjednoczenia po 1989 r. Duża część Niemiec wschodnich - poza dobrze prosperującymi ośrodkami między Berlinem, Lipskiem i Jeną - charakteryzuje się strukturą społeczno-demograficzną i społeczno-kulturową z wysokim odsetkiem osób starszych, słabiej wykształconych, słabszych ekonomicznie i często konserwatywnych po kryzysach z początku lat 90. i wielkiej fali migracji na Zachód" - powiedział ekspert.
Socjolog, zapytany przez PAP, co jest ważne w polityce dla wschodnich Niemców, wskazał na trzy główne obszary - funkcjonowanie rządu federalnego, temat migracji oraz wojny i pokoju. "Po pierwsze znaczny odsetek Niemców ze wschodu zastanawia się nad fundamentalną jakością i funkcjonalnością naszego prawdziwego systemu demokratycznego - zarówno na szczeblu federalnym jak i landowym" - powiedział prof. Kollmorgen.
Wielu wschodnich Niemców - jak dodaje - chciałoby widzieć mniej biurokracji i politycznego paternalizmu, więcej partycypacji obywatelskiej, więcej referendów, mniej arogancji ze strony klasy politycznej i mniej stronniczych doniesień w mediach, szczególnie w mediach publicznych. "Wielu wschodnich Niemców wierzy, że tzw. "kłamliwa prasa" ("Luegenpresse") mówi lub pokazuje rzeczy, które nie odpowiadają rzeczywistości" - wyjaśnił socjolog.
Jako drugi istotny obszar wskazał na temat migracji. "Niemcy wschodni są średnio mniej skłonni zaakceptować wyższy odsetek migrantów. Mają tendencję do postrzegania siebie jako ekonomicznie przeciążonych i kulturowo przytłoczonych. W szczególności na peryferyjnych obszarach wiejskich większość akceptuje obcokrajowców tylko wtedy, gdy dostosowują się i świadczą takie same usługi gospodarcze jak miejscowi" - podkreślił prof. Kollmorgen.
Trzecim obszarem jest podejście do wojny i pokoju, w tym do wojny na Ukrainie. "Duża część Niemców ze wschodu jest mniej skłonna niż przeciętny Niemiec z zachodu do wspierania polityki niemieckiego rządu wobec Ukrainy. Są oni bardziej zorientowani na dyplomatyczne inicjatywy pokojowe i wierzą w nie. Jednocześnie są sceptyczni, czy Ukraina, otrzymując dalsze i większe dostawy broni, może wyjść zwycięsko z wojny" - wskazał prof. Kollmorgen. Zaznaczył przy tym, że "nawet jeśli są Niemcy wschodni, którzy obwiniają Ukrainę lub Zachód za wojnę i wyrażają pewne zrozumienie dla potrzeb bezpieczeństwa Rosji, zdecydowana większość wykazuje solidarność z najechanym krajem".
Prof. Kollmorgen, dopytywany, dlaczego Niemcy ze wschodniej części kraju częściej opowiadają się przeciwko dostawom broni dla Ukrainy, zwrócił uwagę, że większość nie jest im przeciwna, ale nie chce ich dalszego zwiększania. Chodzi przede wszystkim o rakiety średniego zasięgu, które mogłyby sięgnąć głęboko terytorium Rosji i tam doprowadzić do eskalacji. Ekspert wyjaśnił także, że taka postawa wschodnich Niemców wynika m. in. z ich innego stosunku do Związku Radzieckiego i Rosji. Dla wielu Niemców wschodnich - jak wskazuje prof. Kollmorgen - to te same państwa.
"Mimo że NRD była imperialnie zdominowana przez Związek Radziecki, wielu postrzega siebie jako stosunkowo bliskich Rosjanom i państwu rosyjskiemu. () Wielu rozpoznaje siebie w problemach i zewnętrznej ocenie Rosjan. Sporo Niemców wschodnich ma poczucie, że Zachód potraktował Rosjan po upadku Związku Radzieckiego w taki sam sposób, jak Niemcy zachodni potraktowali tych ze wschodu po zjednoczeniu, czyli kazano im się +westernizować+" - wyjaśnił socjolog. Zdaniem prof. Kollmorgena z tego powodu wielu Niemców wschodnich czuje się bliżej Rosji niż USA.
Poza tym - dodał niemiecki ekspert - Niemcy ze wschodniej części kraju nadal pod względem siły gospodarczej, dochodów i zamożności pozostają w tyle za przeciętnymi Niemcami z zachodu. "Oni zauważają wyraźniej inflację i mają większe obawy o swój dobrobyt i bezpieczeństwo ekonomiczne. Jest to kolejny powód, dla którego nie tylko silniej protestowali przeciwko surowej polityce związanej z epidemią koronawirusa, ale także przeciwko polityce energetycznej, a teraz dostawom broni do Ukrainy. Obejmuje to pomysł ponownego otwarcia gazociągu Nord Stream 1, pomimo wojny i ponownego pozyskiwania taniego rosyjskiego gazu" - podsumował prof. Kollmorgen.
Z Monachium Iwona Weidmann (PAP)
ipa/ sp/