Był tak bardzo wyrazisty, że mnie onieśmielał. Spotkaliśmy się osobiście zaledwie kilka razy, zawsze w trakcie tych spotkań byłem pod jego ogromnym wrażeniem – jako człowieka i jako księdza. Długo nie potrafiłem zrozumieć dlaczego, co takiego w nim było. Kiedy dowiedziałem się, że zmarł, udało mi się to w końcu w sobie odkryć: ksiądz Tomasz Horak był absolutnie przejrzysty.
Świetnie wykształcony, a przecież nieakademicki, zanurzony w świecie książek i jednocześnie oddany totalnie człowiekowi, władający biegle piórem i przenikliwością argumentu, a przy tym umiejętnie wsłuchujący się w to, co grało ludziom w duszach. Ideał duszpasterza na XXI wiek i nie tylko? Mogę jedynie powiedzieć, że na pogrzebie w oczach dziesiątek młodych osób, zarówno mężczyzn, jak i kobiet, szkliły się łzy. A jedna z przemawiających przytoczyła felieton, w którym on sam napisał o… grobach księży: „Pewien mądry staruszek ksiądz, który z niejednego pieca chleb jadał, miał dać taką radę młodemu kandydatowi na proboszcza: »Jak biskup pośle cię na parafię, idź najpierw na cmentarz i rozejrzyj się wokół kościoła, czy są tam groby księży. Jak są, i to kilka, toś dobrze trafił. Dobrzy ludzie mieszkają w tej parafii, potrzebny im kościół i ksiądz. Jak nie ma ani jednego grobu księdza – to nie będziesz miał łatwego życia i długo tam nie będziesz«. Nie pytajcie mnie, jak jest w mojej parafii. Zresztą byłem proboszczem w kilku. I wiem, że nie ma żadnych złotych i stuprocentowych reguł w życiu”. Ksiądz Tomasz skomentował tę drogocenną radę starszego księdza tak: „Grób księdza w parafii jest materialnym dowodem, że był on tam do śmierci. Albo jeśli nawet umarł gdzie indziej, to »wrócił do swoich«. Bo też i o to chodzi – żeby proboszcz wśród parafian był wśród swoich. I często tak jest. Pewnie nawet bardzo często. Łatwiej o to w parafiach niewielkich, gdzie wszyscy się znają z tej dobrej i z tej trudnej strony, a często i z tej zabawnej strony. No bo kto nie jest czasem śmieszny? Czcigodny także. Ale znam parafie ogromne, gdzie wieloletnia obecność proboszcza wrosła nie tylko w krajobraz miasta, ale zapuściła korzenie w sercach i duszach ludzi”.
Można było odnieść wrażenie na jego pogrzebie, że to on żegna się ze „swoimi” cytatami, które ci „swoi” zapamiętali najlepiej. To znaczy, że zapadły im one w pamięć i w dusze, zapewne co najmniej tak bardzo jak ich autor. Ale nie było to pożegnanie ckliwe i emocjonalne, raczej (wciąż w tym samym stylu) mądre, pouczające i dające przestrzeń do myślenia. No bo kto by w tym współczesnym nurcie negatywnych skojarzeń z Kościołem i duchownymi (często nazywanymi jego „funkcjonariuszami”) zechciał dopatrzeć się jednak – bądź co bądź – naprawdę dobrych i ludzkich, dojrzałych relacji. Zaufania owiec. Ich „zapachu”, którym naprawdę wielu pasterzy jest przesiąkniętych. Tego, że i jedni, i drudzy potrzebują siebie nawzajem. No kto?
Księże Tomaszu, wielkie dzięki – powtarzam kolejny raz w imieniu wszystkich z „Gościa”, a i czytelników zapewne też. „Swoi” Cię pozdrawiają i mówią: do zobaczenia!
ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.