„Szkoła modlitwy wschodnich Ojców Kościoła. Filokalia” – od tego wszystko się zaczęło.
O medytacji chrześcijańskiej, w kontekście mojego doświadczenia oraz książki pt. „Szkoła modlitwy wschodnich Ojców Kościoła. Filokalia” ks. prof. Józefa Naumowicza będę opowiadać w sierpniu na platformie Szkoły Samodyscypliny Miłości – na taki post nieznanej mi dotąd założycielki Szkoły Samodyscypliny Aleksandry Murphy natknęłam się w mediach społecznościowych. Na zdjęciu zamieszczonym obok kobieta trzyma w ręku wspomnianą książkę, dalej jest napis: „Od tego wszystko się zaczęło!”.
Ze zdumieniem, ale też radością, zatrzymałam się przy tym materiale, rzadko bowiem popularne profile o charakterze psychologicznym inspirowane są myślą chrześcijańską. A tak najwyraźniej jest w tym przypadku. Propagowanie „porannych mobilizacji o 6.00” czy „treningów nad mentalnym fitnessem” ma tutaj ścisły związek z Bożą Opatrznością i ze zdrową miłością do siebie samego, która, według autorki, jest „odebraniem daru miłości od Boga”.
„Sierpień w Szkole Samodyscypliny Miłości to medytacja chrześcijańska, czyli przylgnięcie umysłem do Boga. To pozwoliło mi przetrwać ból związany ze zdradą i zacząć budować wszystko od nowa...” – pisze Aleksandra Murphy i dodaje, że to Bóg nauczył ją skupienia na tym, co najważniejsze tu i teraz. Trzeba mieć odwagę, by formułować w sieci takie treści. Ale jest na nie zapotrzebowanie. Filmiki, które pani Aleksandra nagrywa, cieszą się sporą popularnością, a profil A. Murphy na Facebooku obserwuje 245 tys. osób. Internauci wyrażają wdzięczność w komentarzach, np.: „Dzięki Twoim narzędziom, jednym z których jest właśnie medytacja, odnalazłam spokój i Boga. Dziękuję, Olu”; „Dokładnie to samo przeszłam, jeśli chodzi o proces nawrócenia. Najpierw masa cierpienia, potem totalny zwrot akcji…”; „Lubię czerpać inspiracje od ludzi, którzy są dowodem na to, co proponują innym. Dziękuję, Olu, aż chce się żyć”.
Profil założycielki Szkoły Samodyscypliny jest też doskonałym przykładem tego, że ewangelizacja w social mediach naprawdę jest możliwa. Niekiedy rozpoczyna się od drobiazgu: fascynacji jakąś wartościową książką. A potem już działa i prowadzi człowieka sam Duch Święty. Trzeba tylko się na Niego otworzyć.