Tańczyłeś kiedyś pogo w sutannie, pod sceną Pol'and'Rock Festival?

Przystanek Jezus to dowód na działanie Ducha Świętego w Kościele. Autentycznie. To Kościół idący do człowieka. Prawdziwy i prosty. Życzliwy i niewykluczający. Modlący się i wierzący. Mający zasady, ale widzący osobę - pisze duchowny, podsumowując festiwalowe dni.

Tańczyłeś kiedyś pogo w sutannie, pod sceną Pol'and'Rock Festival? Nie? 
Ja też nie 🙂 
Nawet zrobiłem sobie takie postanowienie, że w tym roku wcale nie pójdę na festiwalowe pole. Czemu? O tym trochę niżej. 
Ale od początku. Będzie krótko. 
Przystanek Jezus ma genialną lokalizację. Jest w salezjańskim ośrodku przy drodze, którą dzień i noc płynie strumień ludzi na festiwalowe pole. Jacy tam idą ludzie? Młodzież (chyba ich było najmniej), starsi, ale wciąż młodzi (czyli w moim wieku😎), jeszcze starsi (którzy mają już dorosłe dzieci). Czasem nawet szli tacy, którzy mieli już wnuki. Idą wszyscy. 
Na początku idą z namiotami, karimatami, ciągną prowizoryczne wózki, na których ułożone jest wszystko, co pozwoli im przeżyć na polu namiotowym kilka dni. Potem już chodzą "normalnie". Niosą też piwo. Dużo piwa. Najczęściej całe zgrzewki. 
- 4 dni razy 10 piw. 40 piw. Jak to unieść? - pyta gość idący obok mnie. 
Niektórzy idą genialnie przebrani, inni w komercyjnych, świecących gadżetach. Wielu idzie w koszulkach Pol'and'Rock z poprzednich lat. Niektórzy mają tabliczki ze śmiesznymi hasłami. Idą. Morze ludzi. Biją piony z stojącymi przy drodze księżmi, siostrami i ewangelizatorami PJ (nie do końca mam tutaj zgodę z tym nazewnictwem, ale o tym też niżej). 

Brama do ośrodka, gdzie dzieje się Przystanek Jezus jest otwarta do pólnocy. Zawsze można wejść, pogadać, pomodlić, zatańczyć i wyspowiadać się. Albo przyjść i poleżeć u nas na trawie i już. Wszyscy mile widziani.
Przed bramą stoi Rafał Jarosiewicz i jego Mobilny Konfesjonał, a obok kible. Za darmo i czyste. Bo sprząta w nich ksiądz i wolontariusze. Po każdym korzystającym. Można też później umyć ręce, bo jest też ktoś, kto poda wodę i ręcznik. Można też umyć nogi, bo wolontariusze myją tutaj również nogi strudzonym festiwalowiczom. Ewangelia. 
Nie chcę Wam opowiedzieć wszystkiego, co się działo podczas tych kilku dni. Raczej kilka impresji. 
1. Przez 3 pełne dni, jakie spędziłem na Przystanek Jezus i Pol'and'Rock Festival usłyszałem może ze 2 bluzgi w moją stronę. Reszta, to były tysiące uśmiechów, setki zbitych piątek, pozdrawianie, machanie do siebie. Dodatkowo pewnie jakaś setka rozmów, kilka porządnych spowiedzi. Modlitwa i łzy. Tam naprawdę jest świetna atmosfera. Spędziłem kilka godzin na dachu mobilnego konfesjonału. Dostałem tak wiele uśmiechów, pozdrowień i życzliwości od przechodzących ludzi. Ogrom. No i robiono mi zdjęcia, bo ksiądz w sutannie tańczy na dachu. Ja się pytam, czemu mnie nikt nie oznaczył na zdjęciach? 🙂 
2. Widziałem tyle pięknych chwil, że nie sposób to opisać. Setki spowiedzi, wiele połączonych z łzami. Długie rozmowy, słuchanie. Bez napinki i zadęcia. Po prostu. 
3. Widziałem też wielu ludzi pijanych. Gadałem z wieloma, którzy chuchali na mnie litrami wypitego piwa. Nie ma się co dziwić. Piwna baza na terenie festiwalu była tak ogromna i dobrze zorganizowana, że nie było najmniejszego problemu z kupnem. Nawet bym powiedział, że prościej było kupić piwo niż kotleta. Nie wiem, czy to potrzebne na taką skalę. Moim zdaniem zupełnie nie. Wyraźnie jest nie tylko tylko przyzwolenie, ale wręcz zachęcanie do picia. Przy wejściu na teren festiwalu stoi jeden namiocik, w którym można sprawdzić trzeźwość. Listek figowy. Nic więcej. 
4. Przystanek Jezus to dowód na działanie Ducha Świętego w Kościele. Autentycznie. To Kościół idący do człowieka. Prawdziwy i prosty. Życzliwy i niewykluczający. Modlący się i wierzący. Mający zasady, ale widzący osobę. Dlatego nie do końca się zgadzam z tym, że uczestników PJ nazywa się czasem ewangelizatorami. 
Idziemy spotykać Chrystusa w drugim człowieku. A jak Go spotykasz, to kto jest ewangelizowany?
5. Przystanek wymaga wsparcia. Nie tylko finansowego. Zmieniają się czasy. Inni ludzie przyjeżdżali na Woodstock, a inni przyjeżdżają na PnR. Inne są potrzeby i inne problemy. Pewno warto się zastanowić, jak iść wciąż do przodu. Bo, że iść trzeba to wiadomo. 
6. Słowo, które najczęściej padało na PJ (i nie tylko) to wysłuchanie. Pamiętacie, jak kiedyś ludzie chodzili z tabliczkami "Free hugs"? No to teraz chodzą z tabliczkami "Jeśli chcesz, to mogę cię wysłuchać". Jak wiecie, bardzo jestem z tym na tak! 
No i na koniec (mówiłem, że będzie krótko? :)). 
"Nieźle namieszał na scenie ten zwykły chłopaczek z Radomia" śpiewał przed laty znany, radomski poeta Piotr Piotr "KęKę" Siara 😎 
No i na PJ jest taki "zwykły chłopaczek z Radomia". A zwie się Piotr Gruszka. Oczywiście nie sam. Jest z nim cała ekipa! To oni zorganizowali PJ kolejny już raz. I kombinują, jak to wszystko spiąć i ogarnąć. Wielka rzecz i wielki szacunek dla Was. Były rekolekcje, warsztaty, prelekcje (w tym Tomasz Maniura- NINIWA o rowerowaniu i Karolina Bałdyga - Nie Zapomnij O Nas, Powstańcach Warszawskich o Powstaniu Warszawskim - szacunek!). To wszystko wymagało ogarnięcia i udało się. Mam kilka pomysłów, jak zrobić, żeby było jeszcze lepiej za rok! 
Piotruś, cóż... zrobiłeś to, chłopak! 
Ze wspaniałą ekipą, oczywiście. Nie myśl sobie! 🙂 
Cóż. To był tekst o Pol'and'Rock Festival i o Przystanek Jezus. A w zasadzie to o mnie. Że znów dane mi było doświadczyć Miłości. 
Tej, przez wielkie M. 
M jak Miłość. 
Amen 🙂 
Tomek
PS. A dlaczego nie chciałem iść na pole festiwalowe? Bo tam jest po prostu za głośno, a "stąd" (czyli z drogi biegnącej przy Przystanek Jezus) też dobrze słychać. I widać. Człowieka. 


Ks. Tomasz Trzaska, suicydolog i interwent kryzysowy, spędził ostatnie dni na Przystanku Jezus - wydarzeniu, które towarzyszyło Pol'and'Rock Festival (dawny Przystanek Woodstock). Tekst pierwotnie został opublikowany w jego mediach społecznościowych.

Rozmowa z ks. Tomaszem Trzaską już w tym tygodniu w portalu gosc.pl.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

ks. Tomasz Trzaska ks. Tomasz Trzaska