Moje trzy ulubione dzieła stworzenia i trzy ulubione miejsca kontemplacji to las, góry i morze.
31.07.2024 15:30 GOSC.PL
Wakacje – nawet te krótkie i te nie z „górnej półki” – to także szansa na rozwijanie duchowości stworzenia. Jednym z jej elementów jest kontemplacja przyrody. Kontemplacja taka ma poczwórne znaczenie. Po pierwsze, pomaga nam odczuć bezinteresowny dar stworzenia – dar, który najlepiej się uwidacznia tam, gdzie ingerencja człowieka jest żadna lub ograniczona do minimum. Po drugie, kontemplacja pozwala nam włączyć się w wielką pieśń pochwały i dziękczynienia – pieśń, którą stworzenie śpiewa Bogu przez samo swe istnienie i działanie. Kiedy wraz z trzema młodzieńcami z Księgi Daniela wołamy „wszystkie rośliny ziemi, błogosławcie Pana, chwalcie i wywyższajcie Go na wieki!” (Dn 3, 76), to nie tyle coś im nakazujemy, ile raczej dołączamy się do ich uwielbienia. One wypełniają je nieświadomie, my zaś z pełnym zrozumieniem. Po trzecie, kontemplacja ukazuje nam świat jako odbicie Boga – świat w Jego pierwotnym zamyśle, bez grzechu i zła. W tym sensie kontemplacja daje nam wytchnienie i nadzieję – zapowiada nasz szczęśliwy spoczynek w Bogu. Po czwarte, kontemplowane dzieła stworzenia mogą stać się dla nas symbolami Boga lub wizualizacjami Jego miłości.
Moje trzy ulubione dzieła stworzenia i trzy ulubione miejsca kontemplacji to las, góry i morze. Gdy wchodzę do lasu, mam poczucie jednej wielkiej symfonii życia, którą sprawia Bóg i która jest grana ku Jego chwale. Kopuły drzew ogarniają mnie swym cieniem, sprawiając wrażenie bliskości i opieki. To ogarnianie pozwala mi odczuć, jak dobry jest Bóg. Bóg, od którego wszystko pochodzi. Bóg, który – parafrazując Psalmistę (Ps 139) – przenika i zna mnie, i ogarnia mnie w całości. Bóg, od którego stwórczej dobroci nie da się uciec. Fizycznie stąpając po lesie, zaczynam rozumieć, że metafizycznie jestem w Bogu: „w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28).
„Góry i pagórki, błogosławcie Pana!” (Dn 3, 75). Dlaczego góry zawsze odgrywały kluczową rolę w metaforyce religijnej? Dlaczego najważniejsze wydarzenia sakralne dokonywały się właśnie w górach? Dlaczego prorok doświadczył Boga na świętej górze Horeb (1 Krl 19, 8-13)? Prawdopodobnie dlatego, że w starożytnym obrazie świata góry stanowiły granicę ziemi, poza którą znajdowało się niebo – sfera zarezerwowana dla boskości. Już dawno porzuciliśmy ten obraz, a góry wciąż pozostają miejscem doświadczenia religijnego. Dlaczego? Dlatego że przygniatają nas swą wielkością. Dlatego że przy nich czujemy się mali. Dlatego że wymagają od nas wysiłku i wyrzeczeń, a zarazem pociągają do siebie, obiecując nową i niezwykłą perspektywę. Jeśli góry są wielkie, to Bóg jest – używając mistrzowskiej formuły św. Anzelma z Canterbury – „tym, ponad co nie może być pomyślane nic większego”. Religijne chodzenie po górach to ćwiczenie się w pokorze wobec wielkości. Ćwiczenie, które ma nas nakierować na Najwyższego.
I wreszcie morze. „Niech szumi morze i to, je napełnia […] przed obliczem Pana” (Ps 98, 7-9). Morze to przede wszystkim wizualizacja nieskończoności – „oto morze wielkie, długie i szerokie” (Ps 104, 25). Wiemy, że ta wielkość, długość, szerokość i głębokość ma swoje granice. Jednak nasz wzrok ich nie dosięga. Dlatego kontemplacja morza wiedzie naszą myśl ku Bogu, który naprawdę i w absolutnym sensie nie ma żadnych granic. Wtedy wołamy: „o głębokości bogactw, mądrości i wiedzy Boga!” (Rz 11, 33). I patrząc na fale morskie, wyobrażamy sobie Bożą miłość. Przypływ przypomina nam ekspresję Jego dobroci w darze stwarzania. Odpływ z kolei przypomina nam, że naszym celem jest sam Bóg. Bóg, któremu mamy wszystko oddać i do którego mamy wrócić.
Trzy miejsca kontemplacji i trzy naturalne symbole Boga. Las, góry i morze. Las, który nas ogarnia. Góry, które nas przewyższają. I morze, którego granic nie dostrzegamy. Za św. Augustynem pytamy las, góry i morze oraz wszystkie inne rzeczy, czy są Bogiem? Odpowiadają, że nie. „On nas stworzył”. Stworzył, by wskazywać na Jego absolutną dobroć, potęgę i bezgraniczność. Wpatrujemy się w las, góry, morze i w jakiekolwiek inne wspaniałe dzieła stworzenia, by nabrać sił i wrócić do zwykłej, a czasem ciernistej, codzienności. I by w tej codzienności nawet prozaiczny widok przypominał o Bogu.
Jacek Wojtysiak Profesor filozofii, kierownik Katedry Teorii Poznania Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II. Prywatnie: mąż Małgorzaty oraz ojciec Jonasza i Samuela. Sympatyk ruchów duchowości małżeńskiej i rodzinnej.