Kluczem do szczęścia jest to, by nie rozpatrywać życia tylko ze swojej perspektywy.
Na filmie „Wolni. Podróż do wnętrza” byłam w kinie z grupą przyjaciół. Po zakończeniu emisji wszyscy siedzieliśmy jak wryci. W absolutnej ciszy, zresztą tak, jak pozostali widzowie na sali. Aż nie chciało się wracać „do świata”. Twórcy tego dokumentu dotarli do dwunastu zamkniętych na co dzień klasztorów w Hiszpanii, by z bliska przyjrzeć się kontemplacyjnemu życiu mniszek i mnichów i wysłuchać ich świadectw. Także uzyskać odpowiedź na pytanie, dlaczego porzucili pełen wygód świat i zamknęli się w surowych murach klasztoru. Wbrew pozorom jednak nie jest to film dla zakonników. Wręcz przeciwnie. Moim zdaniem jest dla wszystkich, także dla młodych, którzy mogą zobaczyć, że kluczem do szczęścia jest to, by nie rozpatrywać życia tylko ze swojej perspektywy.
Bohaterowie są sympatyczni, nieidealni, po przejściach. Na przykład mnich, który 20 lat temu rozstał się z żoną (teraz są przyjaciółmi) i który ma 28-letnią córkę, z zawodu malarz i projektant wnętrz, opowiada o swoim nawróceniu: „To coś potężnego, niewytłumaczalnego. Moment, w którym odchodzi strach. To poczucie wolności. Człowiek wolny staje twarzą w twarz ze śmiercią i mówi: »idę, nie boję się«”. Natomiast zakonnica, która była mężatką, po odchowaniu dzieci usłyszała głos Jezusa mówiący: „Pójdź za Mną”. „A co z dziećmi?” – zapytała. „Nic. Spełniłaś już rolę matki”. „Miażdżące” – kwituje siostra i szczerze mówi, że jest szczęśliwa.
Najbardziej zaskakujący jednak w całym filmie jest dla mnie dialog dwóch zakonnic. Siedzą przy stole nakrytym białą ażurową serwetą, pijąc herbatę z porcelanowych filiżanek. Są uśmiechnięte, autentycznie spokojne. Widzowi wydaje się, że rozmowa będzie się toczyć na tematy lekkie, niewiele znaczące. Tymczasem jedna z sióstr, chora na zaawansowany nowotwór z przerzutami, relacjonuje przebieg wizyty u onkologa. „Czy lekarz mówił, jaki czas pozostał?” – zdrowa siostra pyta chorą. A ta odpowiada: „Nie, nic konkretnego nie powiedział. Zaproponował eksperymentalne leczenie, ale nie spełniam kryteriów. Wiem, że nadchodzi koniec. Poszłam do spowiedzi. Zapytałam księdza, dlaczego Bóg tak bardzo zwleka. Całe dnie na Niego czekam! Usłyszałam: »Nic nie mów. Co cię to obchodzi!«. Teraz wiem, że Jego wola jest najważniejsza. Nadejdzie czas, kiedy na moim doczesnym opakowaniu minie termin ważności”.
Pamięci tej zakonnicy został poświęcony film.