Dzieci nie należą do ministerstwa!

Coraz śmielej zaczynają brzmieć postulaty, ale i niebezpiecznie wyglądać konkretne działania, zmierzające do pozbawienia rodziców konstytucyjnych praw do wychowywania dzieci zgodnie z własnym rozumem, sumieniem, zapatrywaniem.

Dostępność pigułki „dzień po” dla dzieci, bez wiedzy i zgody rodziców. Zmiany w programach kształcenia. Wymieniać można wiele przykładów. Ostatnio też „błysnęła” Katarzyna Lubnauer, wiceminister MEN, która w jednej z audycji radiowych rozważała karanie rodzin za... wspólne wyjazdy w czasie roku szkolnego.

Na pytanie o rodzinne wyjazdy w trakcie roku szkolnego odpowiedziała, że resort „przygląda się temu”, że niektóre rodziny, w czasie szkolnych zajęć robią sobie „wakacje”. Podobno skarżą się na to nauczyciele, a rodzice niestety nie wiedzą, co oznacza obowiązek szkolny. W dodatku w innych (zapewne mlekiem i miodem płynących) krajach rodziny wyjeżdżające z dzieckiem na wakacje w ciągu roku szkolnego są nawet zatrzymywane na lotnisku. I szlachetna troska o wykształcenie dzieci zapewne temu przyświeca. Bo kiedy dzieci nie przeczytają lektur, nie dowiedzą się wiele z okrojonych programów edukacyjnych, to jest dobrze, a nawet idealnie dla ich rozwoju. Ale gdy dziecko wyjedzie z matką i ojcem na przykład zwiedzać Grecję, to przestępstwo, więc należy rodzinę potraktować jak organizację przestępczą. Logiczne.

Otóż nie dzieje się tak, by rodzice nagminnie zabierali dzieci na zagraniczne wyjazdy w czasie roku szkolnego. A ci, którzy to czasem robią, to nie są ludzie bezrozumni, którzy krzywdzą własną pociechę. Ogromna większość potrafi zadbać o własne dzieci i jeśli dokonują wyboru, to w oparciu o rozsądek, wiedzę i obowiązujące prawo – zarówno konstytucję, jak i prawo oświatowe (ignorowanie obowiązku szkolnego to nieusprawiedliwiona nieobecność dziecka na co najmniej 50 proc. zajęć w miesiącu, a nie wspólna wycieczka pod koniec roku szkolnego!). Zresztą warto powalczyć z „nicnierobieniem” w szkołach pod koniec roku, z nudą i pustymi ławkami, a nie z chęcią części rodziców, by ten czas zagospodarować.

Oczywiście to wakacje są przeznaczone na odpoczynek rodzinny. I to wówczas, zasadniczo, powinno się planować wspólne wyjazdy. Tak zresztą się dzieje. Ale sytuacje bywają różne, a decyzje konkretnych rodzin to ich prawo. Nie „ministry”! Próby włażenia z ministerialnymi butami w rodzinny mir przypominają minioną epokę i współczesną próbę... sowietyzacji rodzin. Jeszcze tylko kołchozów potrzeba, kolektywizacji, przedszkoli całotygodniowych i obowiązkowych pochodów z okazji Dnia Edukacji Narodowej. Wymysły? Nie bardziej absurdalne niż karanie rodzin za ich niezbywalne prawo do odpowiedzialności za własne dzieci. Dzieci nie należą do ministerstwa!

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Agata Puścikowska Agata Puścikowska Absolwentka dziennikarstwa i komunikacji społecznej na Uniwersytecie Warszawskim. Od 2006 redaktor warszawskiej edycji GN, od 2011 dziennikarz działu „Polska” w GN. Autorka kilku książek, m.in. „Wojennych sióstr” oraz „Święci 1944. Będziesz miłował”.