Życie przewinęło się Danielowi przed oczami, zupełnie jak w filmie. Wokół szalał wiatr, była śnieżyca, temperatura sporo poniżej zera, a on z uszkodzoną chrząstką w kolanie siedział uwięziony w górach Ukrainy. Tam zrodziło się dobro.
Góry ma we krwi. Tutaj się urodził jego ojciec i tutaj on jako dziecko biegał po łąkach, wędrował szlakami, to było miejsce jego zabaw. – Aż przyszedł moment, że góry mi spowszedniały. Każde wakacje tam spędzałem, każdą wolną chwilę, więc po prostu w pewnym momencie poczułem przesyt. Do myśli o poważnym chodzeniu po szlakach wróciłem dopiero w dorosłym życiu. Zrodziła się we mnie taka chęć, dziś nie pamiętam, skąd ona się wzięła, by przejść Główny Szlak Beskidzki – wspomina Daniel Wojnar. Ostatecznie postanowił pójść o krok dalej. Chodziło o to, by nie dokonać tego w stosunkowo przyjaznym do wędrowania okresie, jakim jest lato, ale by wybrać się na trasę zimą. – Oglądałem różne filmy w mediach społecznościowych, szukałem wiadomości na forach internetowych, zaopatrzyłem się w sprzęt turystyczny i wyruszyłem. Jak bardzo byłem niedoświadczony, pokazuje waga mojego plecaka – 25 kg zamierzałem dźwigać w bardzo trudnych, zimowych warunkach – opowiada.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.