Konieczne jest także wzmocnienie mediów katolickich, kościelnych i tych, które nie odcinają się od wartości chrześcijańskich.
Bad news is good news – „zła wiadomość jest dobrą wiadomością” – mówi znana dziennikarska maksyma. A zatem im więcej krwi, skandali, wypadków, katastrof, tym lepiej. Dlaczego? Bo to się lepiej sprzedaje. Od razu wyjaśniam: nie jest to ani nigdy nie była moja dziennikarska dewiza. I nie jest to, oczywiście, dewiza mediów kościelnych czy katolickich, dla których najważniejszy news ma na imię Dobra Nowina. Ale wyniki badań mediów są bezlitosne: negatywne informacje sprzedają się wielokrotnie lepiej niż pozytywne.
Naukowcy mają na to wytłumaczenie: tak działała nasz mózg. Jak twierdzi neurobiolog Rick Hansen, cytowany przez Raya Williamsa, „mózg jest jak rzep dla negatywnych doświadczeń i teflon dla pozytywnych”. Myślę, że podobnie działają media w dziedzinie komercjalizacji (rzep) i odpowiedzialności za przekazywanie rzetelnych informacji o tym, jak wygląda świat (teflon). Dzisiaj dla większości mediów liczy się przede wszystkim zysk, dopiero w dalszej kolejności jakość treści, przed którą idzie podporządkowanie określonej linii światopoglądowej. A przecież inna znana maksyma mówi, że czym się karmisz, tym jesteś, tym żyjesz – również w sensie „połykanych” treści medialnych. Im więcej więc słyszymy o wypadkach, zabójstwach, katastrofach, skandalach – czyli nieproporcjonalnie do rzeczywistej liczby wszystkich wydarzeń – tym bardziej narastają w nas lęk i frustracja oraz przekonanie, że świat (jak i ludzie) jest wyłącznie zły i niebezpieczny. Wyniki badań wskazują także, że niewiele zmienia w tym względzie zalew kolorowych i uśmiechniętych zdjęć na Instagramie czy Facebooku, bo ton wiadomościom nadają posty na oficjalnych kontach organizacji i firm na platformie X, a te w większości też są negatywne.
Dlaczego o tym piszę? Nie tylko dlatego, że ilość złych informacji wciąż wzrasta, co nie pozostaje bez wpływu na kondycję psychiczną i duchową społeczeństwa. Oprócz tego globalnego zjawiska w polskiej przestrzeni medialnej pojawiło się nowe, które je potęguje. Otóż w ostatnie czasie w głównych tzw. mainstreamowych mediach skurczyła się przestrzeń na pozytywne informacje o Kościele i katolikach. Jak słusznie zauważyła Martyna Łysek na portalu Deon.pl, media te, często o profilu antykatolickim, nawet jeśli odnotowują wydarzenia roku liturgicznego, to tylko po to, aby w ich kontekście pisać o katolikach wyłącznie źle. Nic dobrego, nic pozytywnego, nic budującego.
W tej sytuacji wydaje mi się, że przed wspólnotą katolicką stoi ogromne zadanie. Przede wszystkim nauczenia tych, którzy czują się jeszcze z nią związani, krytycznego korzystania z mediów. Nie jest to łatwe, na pewno wymaga wysiłku, a przede wszystkim samodzielnego myślenia. Może to jest zadanie dla katechetów albo dla opiekunów wspólnot? Uważam, że konieczne jest także wzmocnienie mediów katolickich, kościelnych i tych, które nie odcinają się od wartości chrześcijańskich. Trzeba je mocniej i szerzej promować, a przez to także wpierać ich rozwój. Kolejna kwestia to lepsze wykorzystywanie gazet parafialnych, a także ambony do informowania o tym, co ważnego dzieje się w Kościele, nie tylko w parafii.
W PRL, gdy prasa katolicka była zwalczana, a w najlepszym okresie „jedynie” cenzurowana, to właśnie ambona była miejscem podawania ważnych wiadomości. Dziś, chociaż katolickie środki przekazu są wolne, to liczba ich odbiorców jest nieproporcjonalna do liczby tzw. katolików praktykujących. Dlatego jestem przekonana, że nie do wszystkich dotarła na przykład informacja z ostatnich dni o beatyfikacji ks. Michała Rapacza, kolejnego (obok ks. Popiełuszki i ks. Władysława Findysza) męczennika komunizmu. Myślę, że brak tej informacji – pozytywnej, radosnej, budującej wspólnotę – w kościołach całej Polski w dniu beatyfikacji, która odbyła się w Łagiewnikach, było niedopatrzeniem. Przykładów jest więcej.
Informacja jest siłą. Skoro złych wiadomości występuje tak wiele (nie chodzi o to, by je ignorować, lecz aby problemy szybko rozwiązywać), to trzeba włożyć jeszcze więcej wysiłku w to, by dobre informacje rozchodziły się szerzej, by budowały i umacniały.
Bo czym się karmisz, tym jesteś.