Każdy z nas powinien czasami rozważyć, czy nie zaczyna sądzić, że wie lepiej niż Kościół Chrystusa.
Pobożność ludowa jako masowe zjawisko już właściwie zniknęła z horyzontu polskiej religijności, ponieważ nie ma już ludu, który był jej nosicielem. Pojawiła się natomiast nowa pobożność – pobożność ludzi, którzy mieszkają głównie w miastach i w większości posiadają dyplom ukończenia studiów wyższych, a przynajmniej wykazują się potrzebą zdobywania wiedzy religijnej, która czasami daje im złudzenie, że wiedzą lepiej od samego Magisterium Kościoła. Jestem przekonany, że ta pobożność będzie się dalej rozwijać, ponieważ sprzyja jej nie tylko demokratyzacja kultury i nauki, ale także niektóre katolickie środowiska wspierające proces „demokratyzacji” Kościoła, z którego korzystają wszyscy. Pomimo tego, że ta nowa „pobożność ludowa” ma charakter inteligencki, wykazuje też wiele cech wspólnych ze swoją poprzedniczką: przeakcentowanie wymiaru emocjonalnego, swobodne interpretowanie prawd wiary i prawa moralnego, zastąpienie aktów liturgicznych innymi formami ekspresji. Na szczęście Kościół od lat w różnych dokumentach nie tylko naświetla błędy, których należy się wystrzegać, ale przede wszystkim wskazuje właściwe formy pobożności katolickiej.
Ostatnim ważnym tekstem poruszającym ten temat jest szeroko omawiany w poprzednim numerze „Gościa” dokument Komisji Nauki Wiary Konferencji Episkopatu Polski „O właściwym rozumieniu chrześcijańskiej religijności”. Jego autorzy do najbardziej rozpowszechnionych błędów zaliczają: zeświecczenie, prywatyzację wiary, fascynację złym duchem, przeakcentowanie objawień prywatnych i cudów, jak również katastrofizm i gnostycyzm. Przy pierwszej lekturze dokumentu moją uwagę zwrócił właśnie fakt, że nie zostały wymienione w nim konkretne środowiska czy ruchy, ale wyłącznie tendencje obecne w ludzkim myśleniu. To bardzo roztropne podejście, ponieważ wspomniane błędy mogą dotykać zarówno tradycjonalistów, jak i charyzmatyków, zarówno osoby świeckie, jak i hierarchów. Każdy z nas powinien czasami rozważyć, czy nie zaczyna sądzić, że wie lepiej niż Kościół Chrystusa.