Co kto lubi

Jesteśmy społeczeństwem mocno podzielonym. Nie tylko na wyborców PiS oraz PO. Równie głęboki podział dotyczy sposobu oglądania obcojęzycznych filmów i seriali na platformach streamingowych.

Jedni wolą lektora, drudzy napisy. Jest jeszcze trzecia grupa – miłośników dubbingu. Ta frakcja ma jednak najmniejszą możliwość uzyskania satysfakcji. Dubbing pojawia się dziś praktycznie tylko w najbardziej spektakularnych produkcjach filmowych, głównie tych adresowanych do całych rodzin.

Gwiazdy Hollywood mówiące po polsku… nie wywołują raczej letnich reakcji. Jedni bardzo tego nie lubią, inni wręcz uwielbiają. Kupując bilet do kina na najnowszy hit, lepiej więc sprawdzić czy jest to seans z dubbingiem czy napisami. Telewizory i dekodery dają możliwość wyboru wersji nawet w trakcie oglądania, kino jeszcze długo nie. Kontynuując wyliczanie podziałów społecznych związanych z tłumaczeniem filmów, także część tradycyjnej telewizyjnej widowni, zwłaszcza ta, która dorastała, oglądając seriale w sieci, domaga się prawa wyboru. Bo na razie „rządzi” lektor, ale to pewnie się zmieni. Nawet nie poprzez decyzję programową, ale technologię.

Wybierając wersję z napisami, zaczynamy się jednak zastanawiać: „Kto je zredagował?”. Coraz częściej jest to sztuczna inteligencja. Polecam proste ćwiczenie: obejrzenie na dowolnej platformie odcinka ulubionego serialu, włączenie jednocześnie lektora i napisów. Momentami można odnieść wrażenie, że dostajemy dwa znacznie różniące się tłumaczenia. Napisy generowane przez AI niestety często odbiegają od tekstu przygotowanego dla lektora, w większym stopniu uwzględniającego bogactwo polszczyzny (choć tu także bywa różnie).

Najlepszą jakość tłumaczeń dostajemy właśnie w dubbingu. Klasyką tego gatunku są filmy animowane dla całych rodzin. Kochamy serię ze Shrekiem także, a może przede wszystkim, ze względu na teksty wygłaszane przez świetnych aktorów. Teksty przetłumaczone z poczuciem humoru, bazujące na kompletnie innych skojarzeniach niż w wersji oryginalnej (co też można łatwo sprawdzić), ale idealnie oddające intencje autorów scenariusza. Polska ścieżka dźwiękowa znakomicie zagrała także w popularnej serii „Asterix i Obelix”. Ponoć sami Francuzi byli zachwyceni, komplementując polski przekład jako zabawniejszy od oryginału. Zapewne byli to Francuzi od lat mieszkający w Polsce, bo aby zrozumieć większość żartów, trzeba karmić się strawą naszej kultury masowej. Przyszłość należy więc – w przypadku kina familijnego – do dubbingu, natomiast cała reszta obcojęzycznej produkcji filmowej zawsze będzie oglądana zgodnie z zasadą „co kto lubi”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Piotr Legutko