Najgłupszy grzech. Letnia Szkoła Duchowości - odc. 5

Zazdrość ma ciekawą psychologię – mówi o. Marian Zawada OCD w piątym odcinku naszej letniej szkoły duchowości.

Jarosław Dudała: Kolejny, według św. Jana od Krzyża, błąd w życiu duchowym to zazdrość. Niektórzy mówią półżartem, że to najgłupszy grzech – bo ani przez chwilę nie sprawia nikomu przyjemności.

O. Marian Zawada OCD: (śmiech) Zazdrość to smutek z powodu istnienia dobra. To jest wielki problem. Za nim stoi oczywiście nadmierna potrzeba przywłaszczania sobie dobra czy też pretensja do Boga, że źle porozdzielał talenty, naturalne czy duchowe atuty, że komuś dał więcej, a o mnie zapomniał. I ten niemy krzyk w niebo: „Panie Boże, jak długo jeszcze będę znosił to wielkie upokorzenie (z powodu dobra, które ktoś ma, a ja nie)?”.

Można zazdrościć walorów cielesnych czy intelektualnych. Czym innym jest inteligencja oparta o umysł praktyczny (ratio), a czym innym jest inteligencja duchowa...

…i o nią też można być zazdrosnym.

Tak! Ona też może być doskonałym powodem do zazdrości. Mamy wtedy do Boga pretensje o wyłączność. Napotykanie jakiegoś dobra u innego człowieka wyzwala wówczas poczucie smutku. To jest w istocie pretensja o wybranie. Człowiek chciałby w każdej sytuacji mieć potwierdzenie, że jest najlepszy, że coś znaczy, że potrafi itd.  Zazdrość jest formą pretensji do Boga, że źle obdarzył dobrem, za mało mnie wyposażył.

Za tym stoi też przerażenie niemożnością odnalezienia swojego dobra. To rodzaj zaślepienia, bo człowiek ma wiele dóbr, funkcjonuje pośród różnych Bożych darów – ma wyposażenie biologiczne, psychiczne, dom, środowisko, kulturę – ale tego nie widzi. Widzi tylko brak, coś, czego jeszcze nie ma albo do czego nie ma dostępu. To jest zabójczy mechanizm. I wielki dramat człowieka, który żyje cieniem dobra, z którego się nie potrafi cieszyć. Czyjeś dobro go obezwładnia, upokarza.

Polecamy Internetowy modlitewnik karmelitański Smak Karmelu

A jeśli nie zazdroszczę nikomu łaski Bożej, ale po prostu chciałbym jej mieć więcej? Czy to też już jest zazdrość?

Jest też coś takiego jak święta zazdrość. Ona się pojawia, gdy spotykamy człowieka świętego i to staje się dla nas dobrą motywacją: „Też chciałbym być taki”.

Czyli problemem jest dopiero żal do Boga, że czegoś duchowego mi nie dał, choć bardzo tego pragnąłem?

Tak. To jest doświadczenie, że coś mnie omija. Że coś mi się należy, a tego nie mam. Żyję tym brakiem. Czuje się przez to zmarginalizowany, pomniejszony.

Św. Jan od Krzyża mówi o kilku sytuacjach, które nazywa wprost udręczeniem. Najpierw udręką jest widok dobra drugiego człowieka. Może to być np. sposób jego modlitwy czy zdolność do penetrowania rzeczy Bożych, mówienia o nich. Bolesne może być i to, że inni mnie wyprzedzają, są w czymś lepsi, bardziej doskonali. Gdy napotykam kogoś lepszego ode mnie, piękniejszego, bardziej wartościowego, to mnie dobija, irytuje, doprowadza do szewskiej pasji.

Tu zaczyna się drugi moment zazdrości – człowiek nie tylko źle przeżywa dobro innych, ale i zaczyna to dobro niszczyć. Np. przez pomniejszanie go. To odwrotność mechanizmu postrzegania drzazgi w cudzym i belki w swoim oku. Tam potrafimy powiększać małe zło u kogoś, a pomniejszać u siebie. Tu pomniejszamy dobro drugiego, a podkreślamy własne. To moment próby odzyskania siebie przez pomniejszenie drugiego. Często towarzyszy temu krytyka, szukanie u drugiego dziury w całym.

Zawiść?

Tak. U św. Marka czytamy, że Chrystus został ukrzyżowany przez zawiść faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Uważali, że naród należy do nich, tymczasem pojawił się Ktoś inny – był popularny, zaczął „odbierać” im dobro, które uważali za swoje.

Na tym przykładzie widać, że w zazdrości można się też doszukiwać lęku. A także smutku. Człowiek zazdrosny jest zawsze smutny, ponieważ czuje się niespełniony. Tym bardziej szuka wtedy uznania innych.

To częsty problem.

Tak, bo w ogóle ludzie są dzisiaj przewrażliwieni na swoim punkcie. Chcą być zauważani, i to zauważani – w swoim pojęciu – wystarczająco. Jeśli człowiek tego nie ma, to sam to sobie załatwia. Chwali się na portalach społecznościowych. Własne dobro przedstawia w żywych kolorach, a innych – gumuje tak, żeby wyblakło. Dlaczego? Bo dobro drugiego go jakby unicestwia, kwestionuje jego dobro. To jest prawdziwa udręka.

Zazdrość ma też ciekawą psychologię, bo idealizuje nieobecne dobro.

Wierzy, że trawa sąsiada jest bardziej zielona?

Tak. To fałszywe przekonanie, że to, co mamy, to jest lipa.

Na tym polega też pedagogika wstydu w wymiarze społecznym. Ciągle nas poniewierają: „jesteście do niczego, w tym kraju nie może się stać nic dobrego”. Czyli: dobrze jest wszędzie, gdzie nas nie ma. To jest perspektywa człowieka zazdrosnego.

Załóżmy, że rozpoznajemy w sobie pokusę zazdrości albo nawet jej ulegamy. Mądrość w życiu duchowym polega na tym, żeby się czymś takim nie przerażać i nie próbować temu zaprzeczać, tylko sobie z tym poradzić z Bożą pomocą. Jak sobie radzić z zazdrością?

Pierwsza rzecz: trzeba zobaczyć, że źle przeżywam dobro innych, i zacząć świadomie cieszyć się z niego. Trzeba przełamać swoją spontaniczną, zazdrosną reakcję pierwotną.

Jej pojawienie się nie powinno dziwić. Jan od Krzyża mówi, że człowiek na początku życia duchowego ma spontaniczne odruchy ku złemu. Ciągnie go w sytuacje nieprawe. To jest część naszej nadpsutej natury: łakomstwo, ręka ciągle po coś wyciągnięta, oczy zagniewane albo chłonące wszystko, pycha itd. Mówiliśmy o tym we wcześniejszych rozmowach.

Drugi lek na zazdrość to wdzięczność. Warto pamiętać, że Bóg dał mi tak wiele zupełnie za darmo! Świetna była w tym św. Miriam od Jezusa Ukrzyżowanego.

Mała Arabka?

Tak się ją nazywa. Ona była zachwycona (i przerażona jednocześnie) tym, że Bóg swoją wszechmocą powołał ją z nicości. Mówiła o sobie: „małe nic”, ale widziała, jak wiele dobra dostaje codziennie. Albo św. Teresa z Lisieux, która żyła pośród Bożych darów. Warto więc przełamywać swoje zazdrosne wnętrze, swoje instynktowne zachowania i swoje motywacje tą właśnie świadomością bycia obdarowanym. Naprawdę mamy za co dziękować.

Wcześniejsze odcinki:

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jarosław Dudała Jarosław Dudała Dziennikarz, prawnik, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 pracuje w „Gościu”.