Ten fatalny kult świętego Oburza... Letnia Szkoła Duchowości – odc. 3

Człowiek, który jest wiecznie oburzony, uważa, że trzeba mówić całą prawdę, bo prawda wyzwala. Więc wali tą prawdą między oczy. Ma to być święte oburzenie prorockie, ale tak naprawdę jest to tylko karmienie własnych emocji. To bardzo szkodliwe duchowo – mówi o. Marian Zawada OCD w trzecim odcinku naszej letniej szkoły duchowej.

Jarosław Dudała: Kolejna pułapka w życiu duchowym to...

O. Marian Zawada OCD: Gniew. Św. Jan Chryzostom mówi o nim, że to najbardziej demoniczna postawa, ponieważ jego istotą jest nienawiść. Zawartość nienawiści w gniewie może być różna: od niewielkiej aż po maksymalną, gdy mamy do czynienia z jawną potrzebą zabijania, niszczenia.

Gniew odbiera nam przede wszystkim zdolność do miłowania. To jest istoty moment. Nienawiść typowo przejawia się poprzez rozgniewane oblicze, wściekłość, zajadłość, niszczenie, poczucie, że nie mogę na coś czy na kogoś patrzeć. Znamy także różne formy zabijania psychologicznego – zabijania słowem, zabijania w swoim w sercu.

Stąd wieszanie portretów na symbolicznych szubienicach czy palenie kukieł na manifestacjach politycznych?

Tak. To jest odmowa zgody na czyjeś istnienie.

Można też zabijać słowem. Stąd biorą się bardzo skuteczne lincze polityczne czy medialne. Można kogoś wyprowadzić poza obszar życia publicznego. Nie dopuszczać go do głosu. Nie pozwalać mu żyć w moim świecie.
Widać to też w kłótniach w małżeństwie, we wspólnotach religijnych czy innych relacjach międzyludzkich. Komunikat jest wtedy następujący: „gniewam się na ciebie, nie ma tu dla ciebie miejsca, wyrzucam cię z mojego życia, z moich marzeń, z moich nadziei, odmawiam ci mojej obecności. Nie chcę z tobą żyć”.

Polecamy Internetowy modlitewnik karmelitański Smak Karmelu

Czy to nie przesada? Zwykłe irytacje nie niosą ze sobą tak radykalnej treści.

Tak, mogą to być formy łagodne. Ale normalnie na widok domownika czy brata w zakonie człowiek powinien być empatyczny, otwarty.
Tymczasem gniew zamyka na drugiego. W gniewie dokonujemy mentalnej dekapitacji – obcięcia głowy. Symbolicznie zadajemy śmierć.
Kilka razy spotkałem się z zachowaniami, które jeżyły włos na głowie. Na przykład mąż i żona kłócili się, a potem rozwodzili. Wtedy okazało się, że jednej ze stron to nie wystarcza. Miała potrzebę zniszczenia współmałżonka, którego wcześniej kochała – pozbawienia go pracy, utrzymania, środków do życia, uderzenia w to, co ta druga strona kocha, a nawet napuszczania na nią bandziorów. To była forma zemsty za to, że ktoś komuś zepsuł życie.

Namiętność…

Ludziom się wydaje, że szczęściem jest kochać namiętnie. Ale jeżeli jest to tylko namiętność, to ona ma swój rewers. Rewersem takiej szalonej, namiętnej miłości, która odbiera zdrowy rozsądek, jest taka sama miara nienawiści. W efekcie ludzie, którzy się kochali, po kilku latach potrafią się tak samo nienawidzić. I nie rozumieją tego.

Szkody psychiczne czy społeczne wyrządzone przez gniew są widoczne gołym okiem. A jak to wygląda od strony duchowej?

Człowiek ambitny duchowo potrafi być nieznośny dla otoczenia. Jest niezadowolony i rozdrażniony, gdy nie otrzymuje dóbr duchowych, których pragnie. To niezaspokojenie go irytuje, powoduje gniew. Zagniewany obraża się na Pana Boga i na innych – na tych, u których widzi dobra, których sam bezskutecznie pożąda. Irytuje go, że ktoś jest dobry, ponieważ on sam nie potrafi tego osiągnąć. Uzasadnia swój gniew tym, że coś mu się rzekomo należy. Ale prawda jest taka, że kiedy człowiek ma dystans do posiadania dóbr duchowych, to Pan Bóg daje mu ich więcej.

Czyli im bardziej człowiek się gniewa, że czegoś duchowo mu brakuje, tym bardziej blokuje mu to możliwość przyjęcia Bożych darów?

Tak. Na początku życie duchowe dostarcza wiele satysfakcji. Człowiek odkrywa medytację, odkrywa sakramenty, odkrywa tajemnice Pisma Świętego. Zachłannie rzuca się na medytację, bo widzi, ile w niej jest głębi, ile inspiracji. Namiętnie rzuca się na duchowe kąski. To jest dla niego nowy świat, którego nie znał. Łaska zaczyna w nim pracować. Bóg zaczyna go pociągać. Z tym się wiążą – jak mówi św. Jan od Krzyża – duchowe smaki. Gdy człowiek ich zakosztuje, budzi to w nim kolejne duchowe pragnienia. Szuka miejsca i okazji, żeby sobie gdzieś pomedytować kwadrans czy pół godziny. Nie jest w tym zorganizowany, zdyscyplinowany. Tymczasem – jak mówi św. Paweł – dzieci dostają mleko, ale potem przychodzi czas na stały pokarm – na modlitwę bez duchowych pociech. Bóg odstawia człowieka od swojej piersi, bo chce, żeby zrobił kolejny krok, dojrzał. Wtedy może się rodzić w duszy niezadowolenie, a nawet gniew.

Częściej chyba gniewamy się na innych ludzi.

Duchowy gniew pojawia się również na widok cudzych wad. Rodzi się wtedy pragnienie, żeby wszyscy byli święci, doskonali. Człowiek zaczyna funkcjonować w swoim wyobrażonym, doskonałym świecie. Rodzi się pewien typ gorliwości, ale ta gorliwość nie jest apostolstwem. To raczej dokuczanie: „dlaczego on to zrobił? dlaczego zawalił?”. Taki człowiek żyje ciągłym oburzeniem. Uważa, że trzeba mówić całą prawdę, bo prawda wyzwala. Więc wali tą prawda między oczy. Ma to być niby święte oburzenie prorockie, ale tak naprawdę jest to tylko karmienie własnych emocji. To jest bardzo szkodliwe duchowo.

A co dopiero się dzieje, gdy dwóch takich gorliwców się spotka…! Najpierw się przekrzykują, potem obrażają. Tworzy się napięcie. Najgorsze, że to wszystko jest ubrane w kostium religijny.

To nie jest dobra metoda na życie. To nie jest święty gniew, który powoduje, że staram się coś naprawić. Tu chodzi wyłącznie o…

…kult słynnego świętego Oburza, patrona Polaków?

(śmiech) Tak, chodzi wyłącznie o święte oburzenie bez szans na realną poprawę czegokolwiek. Towarzyszy mu pouczający, dydaktyczny styl człowieka, który wie, jak ma być, i musi ciągle zwracać komuś uwagę. W jego głosie słychać ironię, jakiś syk. Często wiąże się to z poniżaniem kogoś, udowadnianiem mu, że nie w jest w porządku. Że nie jest taki święty, jak by wypadało. Stąd te wszystkie przytyki, złośliwość, osądzanie. Św. Jan od Krzyża mówi o takich, że ganią innych, jakby sami byli panami cnoty. To są apostołowie gniewu – roznoszą swój gniew, tworzą wspólnoty zagniewanych. Głoszą klęskę i pustkę.

A jeśli mają rację? Jeśli rzeczywiście są powody do krytyki?

Wtedy ich błąd polega na tym, że nie widzą, iż – jak pisał św. Paweł – tam, gdzie wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlewa się łaska. Oni widzą tylko braki. Koncentrują się na rzeczach złych. Nimi się karmią. Karmią swoją złość. Ta złość, ten gniew ich zaślepia. Na tym polega ten wewnętrzny mechanizm.

Tymczasem ideałem jest, mówiąc dalej za św. Pawłem, wyrozumiała łagodność. To jest szczyt chrześcijaństwa. To nie jest tolerancja, która oznacza przymykanie oczu na zło, ale styl pozytywnej obecności, który jakby obezwładnia zło, zmusza je do ucieczki.

A co z gniewem na samego siebie?

Św. Jan od Krzyża mówi, że są dusze, które gniewają się same na siebie z powodu własnych niedoskonałości. One są niecierpliwe, dalekie od pokory. Chcą szybko osiągnąć świętość. Ma być zdobyta z marszu. Taki człowiek jest jak pies, który ciągle biega, zagania stado owiec, które gdzieś wybiegają i nie chcą się podporządkować. I w końcu pada jak ten pies z wycieńczenia. Tymczasem Bóg czasem zostawia człowiekowi jakieś wady. Po co? Żeby go nauczyć pokory.

Jak wypracować w sobie duchową łagodność?

Niektórym z racji temperamentu będzie trudniej, ale jest to możliwe. Praca nad łagodnością polega najpierw na tym, żeby wewnętrznie temperować swoje odruchy. Nie dopuszczać, żeby gniew przejawiał się na zewnątrz. No i trzeba prosić Boga o tę duchową łagodność.
Św. Jan od Krzyża mówi również o „otwieraniu oczu z miłością”. Uważa, że człowiek, który chce iść drogą Bożą, powinien zaczynać dzień od otwierania oczu z miłością, a nie z gniewem. To fundamentalnie zmienia stosunek do świata, do rzeczywistości. Sztuka polega na tym, żeby od rana wiązać się wysokimi myślami z Bogiem, pozdrawiać Go. Księga Mądrości radzi, żeby w dziękowaniu Bogu wyprzedzać słońce. Jeśli otworzysz oczy i gniew cię poniesie, to połóż się, wstań i otwórz oczy raz jeszcze – z miłością.

Wcześniejsze odcinki:

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Jarosław Dudała Jarosław Dudała Dziennikarz, prawnik, redaktor portalu „Gościa Niedzielnego”. Były korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej w Katowicach. Współpracował m.in. z Radiem Watykańskim i Telewizją Polską. Od roku 2006 pracuje w „Gościu”.