Coś się (w nas) popsuło

Dla zwiększenia bezpieczeństwa dzieci niezbędne jest wprowadzanie procedur chroniących najmłodszych przed przemocą. Ale procedury nie mogą zabić bliskości. Bo czy przytulenie płaczącego dziecka jest naruszeniem jego poczucia bezpieczeństwa?

Wyobraźmy sobie pewną sytuację: Lekarz żegna się ze swoim pacjentem. Terapia w zasadzie się jeszcze nie skończyła, ale na korytarzu czeka już kurator. Nastolatek z trudnej rodziny ma trafić do rodziny zastępczej. W pewnym momencie podchodzi do terapeuty i przytula się do niego. Następnego dnia terapeuta ten zostaje wezwany do swojego przełożonego. Zostaje zawieszony w obowiązkach. Kuratorka złożyła na niego skargę, uznała bowiem, że swoim gestem przekroczył on granice profesjonalnej relacji.

To krótki opis fabuły jednego z odcinków serialu „New Amsterdam”. Wspomniana sankcja spotkała dra Iggy’ego Frome’a. Będąc psychiatrą, wspierał jednego z pacjentów, który faktycznie był wykorzystywany seksualnie w dzieciństwie przez swoja ciotkę. Choć to wyłącznie filmowa fabuła, to jednak prowokuje, by postawić pytanie: czy w dzisiejszych czasach bliskość między ludźmi nie została popsuta? Czy dzisiaj lepiej jej nie okazywać, żeby nie narazić się na niesprawiedliwe zarzuty?

Wracając jeszcze na chwilę do dra Frome’a: dostrzegamy bohatera, który bardzo mocno angażuje się w pracę z pacjentem. W książce „Poznanie chorego", prof. Antonii Kępiński wspominał, że praca psychiatry często  polega na „wejściu w obłęd", którego w bólu doświadcza pacjent. Ten krakowski psychiatra dodawał, że w świadomej relacji z druga osobą albo się zbliżamy, albo oddalamy. Wspomniany Dr Iggye ma świadomość konsekwencji każdej z takich postaw. Być może jednak jego gest względem pacjenta faktycznie nie powinien mieć miejsca?

W ostatnich miesiącach wdrażane są standardy ochrony dzieci. To trudne do przecenienia procedury ochrony najmłodszych przed przemocą, w tym przemocą seksualną. Wszystkie instytucje i organizacje pracujące z dziećmi mają obowiązek je wprowadzić. Składać się na nie będzie nie tylko system reagowania na podejrzenie krzywdy, ale także jasna informacja o osobach udzielających wsparcia. Będzie tam również drogowskaz właściwego postępowania np. w kontekście zdjęć robionych uczniom w szkole, a także działań jakie m.in. nauczyciel  może podejmować względem dziecka. Procedury te, będące efektem wejścia w życie „Ustawy Kamilka”, staną się z całą pewnością elementem zwiększającym bezpieczeństwo małoletnich.

Tu jednak zadajmy pytanie właśnie o zachowanie pedagogów. Wyobraźmy sobie, że dziecko w przedszkolu lub w pierwszych klasach szkoły silnie się uderzy i zacznie płakać. Czy przytulenie dziecka będzie w podobnej sytuacji właściwą reakcją? Na świetnej, kwietniowej konferencji dotyczącej bezpieczeństwa dzieci na Uniwersytecie Ignatianun, m.in. Rzecznik Praw Dziecka podkreślała, że standardy są siłą rzeczy dokumentem „żywym”. Zdaniem Moniki Hornej-Cieślak pojawiają się praktyczne wyzwania, którym w tym kontekście trzeba będzie stawić czoła. Ale jaka jest odpowiedź, na którą czeka np. nauczycielka przedszkola? Czy może wesprzeć dziecko w jego bólu po prostu przytulając je? Czy nie naruszy w ten sposób owych standardów?

Skoro stawia takie pytanie, to oznacza, że faktycznie bliskość została w jakiejś mierze popsuta i trzeba napisać to wprost: popsuli ją sprawcy, którzy wręcz metodycznie przygotowywali się do skrzywdzenia dziecka. Opisy takich działań widzimy m.in. w książkach Tośki Szewczyk oraz Bartłomieja Pankowiaka. Opisują oni raniące je zachowania osób, którym kiedyś ufali. Bliskość popsuli też ci, którzy bagatelizowali krzywdę, jakiej doświadczyły w przeszłości dzieci. Ewa Kusz zaznacza w książkowej rozmowie z Małgorzatą Terlikowską, że zwrot „ja ci wierzę", to dla wykorzystanego dziecka często pierwszy fundament, na którym może się ono oprzeć. Jego brak to cios trudny dla nas do wyobrażenia. Trudności w pojęciu tej sytuacji powodują, iż w sposób naturalny włącza się w nas lęk. Skutki przemocy seksualnej promieniują zatem nie tylko na konkretne dziecko, powodując w nim traumę. Wpływają też na społeczeństwo, wywołują w nas strach, o którym wspominał ks. Jan Twardowski. Poeta ten w wierszu „Bliscy i oddaleni” wskazuje, że boimy się bliskości, by nie być dalej. Choć to niezrozumiałe i paradoksalne, to jednocześnie w przypadku skutków przestępstw pedofilnych ta poetycka uwaga oddaje obecną rzeczywistość. Zbliżenie się do drugiego człowieka, czego doświadczył dr Frome, może być uznane z automatu za złe i niecne, może być widziane jako nadużycie relacji. Co ciekawe młody pacjent tego lekarza inaczej jednak widzi ten stan. W zeznaniach przyznał, że będąc wykorzystywanym seksualnie w dzieciństwie doświadczał wymuszonego dotyku, który bolał. Ten, którego doświadczył, żegnając się ze swoim terapeutą, dał mu siłę. Perspektywę tę dostrzegał ks. Jan Kaczkowski. Stwierdził on, że „jeżeli będziemy mieć silny mięsień bliskości, to choćby przyszła największa tragedia, nie rozpadniemy się”. Ale co zrobić z dzieckiem, które płacze, które się uderzyło? Jak pokazać mu, że nie jest  samo, jak je wesprzeć?

Kapitalnie pokazuje to animacja, jaką kilka tygodni temu udostępniła „Papageno Team”. To grupa ekspertów z archidiecezji łódzkiej, wspierająca osoby w kryzysie samobójczym. W materiale tym pokazano, jak ważne są granice, a także zgoda na konkretne dotyczące nas zachowanie. W krótkim filmie widzimy dwie postacie. Jedna z nich jest wyraźnie smutna, druga podchodzi i pyta:

– Czy coś się stało?
– Nie – słyszy w odpowiedzi.
– Czy chcesz porozmawiać?
– Nie – pada ponowna odpowiedź.
– Czy chcesz się przytulić?
Po chwili ciszy słuchać:
– Tak.

Felieton powstał na bazie wykładu wygłoszonego przez Autora w trakcie Święta Akademii Pedagogiki Specjalnej w Warszawie.

Coś się (w nas) popsuło   Zdjęcie ilustracyjne Unsplash
« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Błażej Kmieciak Błażej Kmieciak