Twarz pokerzystki

Ona przejrzy każde kłamstwo”. Takim hasłem jesteśmy zachęcani do obejrzenia perypetii bohaterki serialu „Poker Face” (SkyShowtime).

Brzmi kusząco i zarazem groźnie. Bo też dla Charlie, kelnerki pasjonującej się rozwiązywaniem zagadek kryminalnych, taka nadprzyrodzona umiejętność, rozpoznawanie, czy ktoś mówi prawdę, jest zarazem darem i przekleństwem. Serial, który zebrał sporo nagród, cieszy się powodzeniem wśród widzów z kilku powodów – przede wszystkim dlatego, że nie ma zbyt wiele wspólnego z komiksowymi opowieściami o superbohaterach. Przeciwnie, tej bohaterce się nie wiedzie, nie ma domu, pieniędzy, dobrej pracy i wciąż traci przyjaciół. Czy przypadkiem nie dlatego, że wie o nich więcej niż inni?

Jest to kino drogi. Charlie, która przez swój dar wpadła w tarapaty, narażając się bezwzględnemu gangsterowi, musi wciąż przed nim uciekać, zacierać ślady, zmieniać pracę i otoczenie. A dziwnym zbiegiem okoliczności miejsce, które wybiera na dłuższy pobyt, akurat staje się miejscem zbrodni. Konstrukcja każdego odcinka jest podobna: najpierw oglądamy samą kryminalną intrygę (widz od początku zatem wie, kto zabił), a potem do akcji wkracza nieszczęśnie obdarzona przez los abnegatka (w tej roli znakomita Natasha Lyonne). Fakt, że to ona rozwiązuje zagadkę w całkowicie niekonwencjonalny sposób, sprawia, że znów musi zniknąć, zanim do akcji wkroczy wymiar sprawiedliwości. Bo przecież sama robi wszystko, by ukryć swoją tożsamość. Każde pojawienie się w mediach, zwłaszcza społecznościowych, sprawia bowiem, że jej śladem natychmiast podąża „tajemniczy don Pedro”.

Poker face ma w sobie coś z powieści Agathy Christie – oczywiście w wersji pastiszowej. Mieszanka kryminału i czarnej komedii to sprawdzony patent. Zwłaszcza gdy autor scenariusza nie pozwala nam zapomnieć, że wszystko tu jest umowne. Nawet ów dar rozpoznawania kłamstw. Oto bowiem w jednym z odcinków Charlie trafia w Domu Pogodnej Jesieni na dwie radosne staruszki, w młodości hippiski. Od pierwszej chwili jest zafascynowana, widzi w nich bratnie dusze, i… omal nie przypłaca tego życiem, bo „dzieci kwiaty” w rzeczywistości specjalizowały się w przywracaniu ładu społecznego za pomocą bomb. I nigdy z tego nie wyrosły. A Charlie w swej bezkrytycznej miłości do hippisów była trochę jak cała dzisiejsza popkultura. Okazuje się więc, że nawet dar rozpoznawania prawdy w pewnych okolicznościach przestaje działać. A hasło promocyjne serialu trzeba rozwinąć: „Ona przejrzy każde kłamstwo. Chyba że bardzo chce w nie wierzyć”.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Piotr Legutko Piotr Legutko