„Jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana”. Taki jest nasz ludzki los, czy raczej powołanie.
1.„Jesteśmy pielgrzymami, z daleka od Pana”. Taki jest nasz ludzki los, czy raczej powołanie. Różnica między włóczęgą a pielgrzymem jest znacząca, choć zewnętrznie obaj mogą wyglądać podobnie. Włóczęga błąka się bez celu, pielgrzym wie, dokąd zmierza. Owszem, pielgrzym może zwątpić w swoje siły, ale zna kierunek. Może czuć się samotny, bo jest wciąż daleko od Boga. Może nawet pomylić drogę, zabłądzić, upaść, ale wie, że istnieje droga prowadząca do celu. W każdym razie jej szuka. Pielgrzym jest człowiekiem nadziei, podejmuje wciąż od nowa wędrówkę.
2.„Według wiary, a nie dzięki widzeniu postępujemy”. Nasze wędrowanie przez życie opiera się na wierze, nie na pewności wiedzy. Wiara sięga dalej, poza horyzont ścisłego racjonalizmu. Wiara jest zaufaniem drodze, której końca nie widać. „Wiara zawiera zawsze coś z wielkiej przygody, zrywu i skoku, bo zawsze jest ryzykiem, że się przyjmie jako rzeczywiste i podstawowe to, czego bezpośrednio nie widać” (J. Ratzinger). Bóg pozostanie dla nas na ziemi niewidzialny. Wierzyć oznacza zaufać Komuś, kto przekracza dostępny nam świat. Nie możemy zobaczyć Boga, ale ufamy – dzięki wierze – że On patrzy na nas. Co więcej, troszczy się i pyta nas. Wierzyć oznacza odpowiedzieć na to spojrzenie, troskę i pytanie Boga.
3.„Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre”. Wiara rodzi się jako odpowiedź na wezwanie Boga płynące spoza naszego świata. To wezwanie słyszymy w sumieniu. Czujemy powinność, która każe nam wybierać dobro, a odrzucać zło. Ten głos moralnego wezwania nie może być kwestią genów, procesów w mózgu czy dziedzictwa kultury. Etyczny nakaz sumienia pochodzi spoza nas, od KOGOŚ, kto stale mówi nam, że jesteśmy odpowiedzialni za życie, za nasze wybory. Nie tylko wobec historii czy innych ludzi, ale wobec Boga. Wizja sądu ostatecznego wydaje się nieraz zbyt przerażająca i nie do pogodzenia z obrazem Boga, który odsłonił przed nami Jezus. „Postępowi” teologowie ulegają pokusie kwestionowania Bożej sprawiedliwości. Benedykt XVI w encyklice Spe salvi uczy, że obraz sądu ostatecznego jest obrazem nadziei. „Bóg jest sprawiedliwością i zapewnia sprawiedliwość. To jest nam pociechą i nadzieją. Jednak w Jego sprawiedliwości zawiera się również łaska. Dowiadujemy się o tym, kierując wzrok ku Chrystusowi ukrzyżowanemu i zmartwychwstałemu. Obie – sprawiedliwość i łaska – muszą być widziane w ich właściwym wewnętrznym związku. Łaska nie przekreśla sprawiedliwości. Nie zmienia niesprawiedliwości w prawo. Nie jest gąbką, która wymazuje wszystko, tak że w końcu to, co robiło się na ziemi, miałoby w efekcie zawsze tę samą wartość”. Nadzieja jest w tym, że sądzić nas będzie Chrystus, który jako człowiek poznał smak „wędrowania w ciele”. On jest w pewnym sensie jednym z nas. Zamiast się bać, warto tak żyć, aby się Jemu podobać. Czyli podejmując życiowe wybory, przykładać do wszystkiego Jego miarę, a więc pytać: „co powiedziałby na to Pan?”.