W tłumaczeniu paulińskim brzmi: „wstał o świcie”. Jak najwcześniej, nie zwlekał. Musiał bardzo kochać Tego, z którym chciał się spotkać. Tylko miłość dodaje takiej energii.
Wszedł na górę, aby „stanąć przed Bogiem na samym wierzchołku”. Pragnął być jak najbliżej. To było spotkanie sam na sam z Bogiem. Wymagające wysiłku i optymalnego czasu. Jest szczytem i celem, dla którego trzeba podjąć trud. Jezu, długo już trwa realizacja mojego postanowienia, aby na modlitwę osobistą oddać najlepszą cząstkę dnia: wczesny ranek, świt.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
rozważa Dorota Dolibóg