„Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych […]”. Gliniane naczynie budzi biblijne skojarzenie z opisem stworzenia człowieka z Księgi Rodzaju.
1. „Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych […]”. Gliniane naczynie budzi biblijne skojarzenie z opisem stworzenia człowieka z Księgi Rodzaju. Praca Stwórcy została tam zobrazowana jako praca garncarza. Zostaliśmy „ulepieni własnoręcznie” przez Boga. Nosimy w naszym ciele ślad Jego dłoni, Jego pracy, Jego artyzmu. Ludzkie ciało zostało napełnione Bożym Tchnieniem. Oto piękny obraz ludzkiej natury: człowiek jest naczyniem na Bożą obecność, na Jego miłość. Jak pisał jeden z ojców Kościoła, człowiek składa się z ciała, duszy i Ducha Świętego. Bez Boga pozostajemy pustym naczyniem, skorupą bez wnętrza. Gliniane naczynie jest podatne na stłuczenie, jest kruche. Tacy jesteśmy. Na przesyłkach są naklejki: fragile!. Taką powinniśmy też nosić na sobie. Jesteśmy delikatni, słabi, nieraz byle podmuch przeciwności, jakieś niepowodzenie lub nawet krzywe spojrzenie kogoś może zupełnie wytrącić nas z równowagi, pozbawić radości. Ratunkiem jest szukanie dłoni Bożego Garncarza, który cierpliwie lepi nas na nowo, łata dziury, skleja w całość życiowych rozbitków. Mówi nam: „nie pękaj!”.
2. „Aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas”. Te słowa są mi osobiście bliskie, bo umieściłem je na obrazku prymicyjnym. Wciąż doświadczam ich prawdy. Bóg mimo mojej nędzy posługuje się mną, dokonuje czegoś, co przekracza moje możliwości. Tak, Bóg czyni nędzarzy dystrybutorami swojego bogactwa. Grzesznicy prowadzą innych grzeszników do świętości. Taka jest struktura posługi kapłana w Kościele. Jezus na naczynie swojej obecności wybiera wciąż na nowo brudne ręce ludzi. „Świętość Chrystusa promieniuje wśród grzechów Kościoła. (…) Taka jest paradoksalna postać Kościoła, w którym to, co boskie, znajduje się tak często w niegodnych rękach, w którym to, co boskie, występuje zawsze tylko wraz z tym, co ułomne, stanowiąc dla wierzących znak tym większej miłości Boga” (Joseph Ratzinger).
3. „Zewsząd znosimy cierpienia, lecz nie poddajemy się zwątpieniu […]”. Święty Paweł pisze o sobie, ale i o nas. Życie wiarą jest nieustannym zmaganiem. Iść za Jezusem oznacza dzisiaj żyć w kontrze do dominujących trendów kultury. Oznacza iść pod prąd. Wierność Bogu, wiara konsekwentna mają zawsze swoją cenę. Nie ma wierności Jezusowi bez zgody na krzyż. „Nosimy nieustannie w ciele naszym konanie Jezusa”. To niezwykłe zdanie podnoszące na duchu, choć trzeba do niego podchodzić bardzo pokornie. Cierpienie z powodu Jezusa może mieć różną formę. To czasem samotność, czasem niezrozumienie nawet wśród najbliższych, czasem męcząca walka z własnymi grzechami, pokusami. Czasem cierpienie wynikające z zewnętrznych prześladowań. Jest także cierpienie związane z samym Kościołem, z jego niedoskonałością, z niewiernością jego sług. Iluż świętych mocno wycierpiało się z powodu swoich przełożonych lub swoich wspólnot. Mamy godzić się na śmierć z powodu Jezusa, aby Jego życie „objawiało się w naszym śmiertelnym ciele”. To trudne, ale paschalna droga prowadzi przez śmierć do życia. Moc jest z Boga, nie z nas. To daje nam nadzieję.