Podstawową pokusą naszego wieku jest żądza władzy. Najwyraźniej uwidacznia się to w polityce i nauce, w nieustannym stopniowym zmniejszaniu się szacunku dla słabych, chorych, nienarodzonych i niepełnosprawnych.
Podstawową pokusą naszego wieku jest żądza władzy. Najwyraźniej uwidacznia się to w polityce i nauce, w nieustannym stopniowym zmniejszaniu się szacunku dla słabych, chorych, nienarodzonych i niepełnosprawnych. Władza jest narkotykiem dla ludzkiego „ja”, niewierną i wymagającą kochanką. I jak we wszystkich toksycznych romansach, związek ten zawsze źle się kończy. Żądza władzy to skłonność do tego, aby „wyrównać” świat po swojemu, spłaszczyć go i poddać dyktatowi własnej woli. Taka taktyka wymaga manipulacji, kłamstwa i demonizowania przeciwnika.
„Czy nie zważacie na to, w jakim stanie znajduje się świat i jakimi stały się dusze? – pisał ks. Dolindo – Nie widzicie, że Bóg stał się nieznany, że stworzenie ubóstwia samo siebie, popisuje się, by stać się bożkiem dla każdego, kto przechodzi. Czy nie widzicie, że Kościół obumiera i wszystkie jego bogactwa zostały pogrzebane, jego kapłani nie są aktywni, często są niedobrzy, rozpraszają winnicę Pańską? Świat stał się polem śmierci, żaden głos go nie obudzi, jeśli nie podniesie go wielkie miłosierdzie”. Na czym polega miłosierdzie Boga? Jezus gromadzi swych uczniów rozbitych potęgą zła, jaka ujawniła się w Wielki Piątek. Wtedy to świat polityki i świat religii połączyły swe potencjały, by użyć władzy przeciw Mesjaszowi Boga, skazując Go na okrutną mękę na krzyżu. Tymczasem Jezus zbliża się do uczniów, struchlałych i wątpiących, mówiąc im o władzy, w którą został wyposażony. Co to za władza? Przecież nie odniósł światowego sukcesu. Uzdrawiał chorych, ale nie pokonał choroby jako takiej. Walczył z mocami, a kiedy możni Go zamordowali, wybaczył im. Jego reguły wywracają ludzkie pojęcie władzy do góry nogami. Te reguły występują pod nazwą błogosławieństw oraz wezwania – „Idźcie i głoście”.
Czy dziś możemy nadal służyć jako zaczyn w świecie, który już nie wierzy w to, w co my wierzymy? Odpowiedzi na to pytanie udzielił Bóg w pewien cichy, niedzielny poranek około dwóch tysięcy lat temu, gdy wskrzesił z martwych Jezusa z Nazaretu. Ten krótki moment, niedostrzeżony ludzkim okiem, wywrócił świat do góry nogami i na zawsze zmienił historię. Przypieczętował zwycięstwo Jezusa nad złem i śmiercią. Wyzwolił żywych i umarłych spętanych własnymi grzechami. Jezus powstał z martwych, abyśmy mogli zostać złączeni z Nim i mieć udział w Jego tryumfie. Przyjdzie On w królewskiej chwale na końcu czasów, kiedy będzie sądził żywych i umarłych. Wtedy Jego królestwo objawi się w całej pełni. Jego panowanie sięgnie szczytu. Czas, w którym żyjemy, jest czasem przejściowym. Głoszenie Ewangelii powoduje w nas i w innych ludziach wiele małych duchowych zwycięstw: nad lękiem, uporczywym grzechem, nałogiem, złością i desperacją. I właśnie te zwycięstwa dają nam nadzieję. Trzeba, aby Chrystus zapanował w naszym umyśle, pozwalając nam przyjąć objawioną prawdę i żyć w niej. Musimy wybrać, którą władzę przyjmujemy – władzę Chrystusa czy władzę znerwicowanego świata. Tego wyboru ludzkość dokonuje właśnie teraz.