Celem ludzkiego życia jest odnalezienie Boga. Nie tyle w sensie intelektualnego odkrycia prawdy o Stwórcy.
1. Celem ludzkiego życia jest odnalezienie Boga. Nie tyle w sensie intelektualnego odkrycia prawdy o Stwórcy. Chodzi raczej o spotkanie z Bogiem na poziomie serca, o rodzaj głębokiego zdumienia, zachwytu i czci wobec Tajemnicy Źródła, Początku. Chodzi tym samym o odkrycie siebie, swojej ludzkiej najgłębszej tożsamości, która ukrywa się w relacji do Boga. Na pytanie, kim jest człowiek, odpowiedź wiary chrześcijańskiej brzmi: jest dzieckiem Boga, jest dziełem Jego miłości i mądrości. I jako dziecko jest podobny do Ojca. Człowiekiem w pełni wolnym i świadomym może być tylko ten, kto potrafi powiedzieć do Boga: „Abba, Ojcze!”. A do tego zdolny jest człowiek, który daje się prowadzić Duchowi Świętemu, który jest Duchem przybrania za synów.
2. Lękamy się prawdy o Trójcy Przenajświętszej, jakby to była jakaś tajemna wiedza czy spekulacja oderwana od życia. Tymczasem chodzi ostatecznie o miłość, która jest fundamentem rzeczywistości. Bóg jest miłością Ojca, Syna i Ducha Świętego. Jest Kimś, kto odwiecznie żyje w relacji, w dawaniu i przyjmowaniu, w komunii Osób, w której znika napięcie między indywidualizmem (odrębnością) a wspólnotą. Człowiek chce być kimś odrębnym, chce mieć poczucie swojej wyjątkowości. I nie ma w tym nic złego, trzeba odróżniać pychę od zdrowego poczucia swojej wartości. Ale jednocześnie człowiek chce należeć do kogoś, chce być czyjś i chce, by ktoś był jego. Jak pogodzić te dwa sprzeczne dążenia? Rozwiązaniem jest miłość. Żyjąc w komunii miłości, dając siebie drugiemu, tracimy wolność samotnika, ale nie stajemy się przez to niewolnikami. Przeciwnie – zostajemy wyzwoleni przez miłość. Żyjemy nie tylko w sobie, ale i w innych, dla innych, z innymi. Kiedy kocham, moje ja nie staje się uboższe, ale bogatsze, piękniejsze.
3. „Tylko w świetle Chrystusa możemy poznać siebie samych i poznać siebie wzajemnie” – powiada Benedykt XVI. A Jezus jest odwiecznie Synem Ojca. Dlatego Duch Święty jest Duchem Syna, jest Duchem usynowienia. Jezus po to przyszedł na świat, abyśmy porzucili taką wolność, która skazuje nas na samotność. Adamowy duch buntu wobec Boga jest duchem niewoli, duchem bojaźni przed karą, lęku przed samym sobą, przed śmiercią. Duch Święty jest miłością, która przywraca nam utracone Boże dziecięctwo. Dla dziecka miłość rodziców jest czymś oczywistym. „Dziecko nie dziwi się temu, że jest kochane, raczej jest zdziwione, kiedy jest niekochane” (Wilfrid Stinissen). Być dzieckiem Boga oznacza żyć w zaufaniu do miłości Ojca jako fundamentalnej oczywistości. Pozwolić Mu, aby On stale nas rodził do lepszego życia. Wołać „Abba”, czyli w modlitwie wciąż zwracać się do Boga: „Ojcze”. Dziecko jest zależne od Ojca, ale jest jednocześnie dziedzicem. Bóg ma sporo bogactwa, które chce nam przekazać. Za progiem śmierci czeka na nas ogromny spadek, którym Ojciec chce nas obdarować, podobnie jak przekazał go po śmierci Jezusowi. Jeśli wspólnie z Chrystusem znosimy cierpienie z powodu miłości, to wspólnie z Nim będziemy mieć udział w chwale.