Już prawie 7500 osób uciekło z pogrążonej w chaosie Syrii. Tylko w ciągu ostatniej doby do Turcji uciekło 1000 syryjskich uchodźców.
Tak duża liczba uciekinierów jest najprawdopodobniej sygnałem, że sytuacja w Syrii w ciągu ostatnich dni wyraźnie pogorszyła się. Uchodźcy zaczęli pojawiać się w Turcji już 29 kwietnia, ale właśnie w ciągu ostatnich 48 godzin granica przeżywa prawdziwe oblężenie. W sumie od końca kwietnia po stronie tureckiej znalazło się już blisko 2500 Syryjczyków. Większość z nich została umieszczona w obozie dla uchodźców w Yayladagi, mieście położonym ok. 10 km od granicy z Syrią. Dużej części uciekinierów zapewniono opiekę medyczną w stolicy południowo-wschodniego regionu Turcji Hatay, Antakyi (czyli dawnej Antiochii Syryjskiej, znanej nam m.in. z Dziejów Apostolskich; to w tej Antiochii pierwszy raz nazwano uczniów Chrystusa chrześcijanami). Władze tureckie zapowiedziały, że nie zamkną drzwi kolejnym falom uchodźców. Ich rozmieszczenie właśnie w tym regionie jest o tyle ciekawe, że Syria…nadal uważa te tereny za swoje terytorium. Widać to m.in. na mapach: Antakya w wersji tureckiej leży po stronie tureckiej, natomiast mapy syryjskie konsekwentnie włączają ją jeszcze do granic Syrii.
Większość nowej fali uchodźców pochodzi z syryjskiej miejscowości Jisr al-Shughur, gdzie w minionym tygodniu zostało zabitych 120 funkcjonariuszy syryjskich sił bezpieczeństwa. Rząd w Damaszku zapowiedział odwet, stąd wielu mieszkańców, obawiając się represji, uciekła na stronę turecką.
Dużo większe fale uchodźców z Syrii, jeszcze wcześniej, przedostały się do sąsiedniego Libanu. Ocenia się, że uciekło tam już ponad 5000 osób. Trudno jednak podać wiarygodne statystyki, ponieważ większość uciekinierów w Libanie korzysta z usług mieszkańców przygranicznych miejscowości, a nie agencji rządowych.
Trwające od kilku miesięcy zamieszki w Syrii przyniosły już setki (a może tysiące) ofiar. Demonstranci domagają się ustąpienia prezydenta Bashara Al-Assada. Ale, jak mówił niedawno GN Stanisław Guliński, arabista i znawca Bliskiego Wschodu, trudno mówić o klasycznej rewolucji w Syrii. To raczej rozproszone po różnych grupach protesty, brakuje jedności, lidera i programu na lepsze urządzenie kraju po ewentualnym obaleniu reżimu.
Jacek Dziedzina/Al-Jazeera