Największe i najtrwalsze zmiany dokonują się w środku, w naszym sercu i nie od razu stają się historiami na książkę.
04.05.2024 19:03 GOSC.PL
Czytanie z Pierwszego Listu Świętego Jana Apostoła (1 J 4, 9c)
Kiedy słucham świadectw o spotkaniu z Bogiem i nawróceniu osób, które dzisiaj prowadzą owocne życie duchowe, często ich świadectwo zaczyna się bardzo podobnie: „Urodziłem się w pobożnej rodzinie, byłem katolikiem chodzącym w niedzielę do kościoła i… nie miałem relacji z Bogiem”. Początek wydaje się być zaskakujący, bo nawrócenie kojarzy nam się raczej z dramatycznymi historiami narkomanów bądź przestępców, którzy spotykają Chrystusa w sposób spektakularny, a ich życie ulega nagłej i radykalnej zmianie. Ale nawrócenie z praktykującego katolika na… praktykującego katolika? Co to za zmiana?!
Największe i najtrwalsze zmiany dokonują się w środku, w naszym sercu i nie od razu stają się historiami na książkę. Święty Jan mówi dziś do nas o tym, że potrzebujemy „narodzić się z Boga”, aby „mieć życie dzięki Niemu”. To narodzenie i to życie jest dla nas przecież dostępne w sakramentach, ale dlaczego tak często go nie doświadczamy? Dlaczego nasze życie nie ulega przemianie? Nie ruszymy dalej z miejsca, dopóki nie uświadomimy sobie, że fundamentem naszego życia z Bogiem nie jest wcale to, co my dla Boga zrobimy, lecz to, że On sam umiłował nas jako pierwszy. „W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował.” Moje prawdziwe życie z Nim zaczęło się od momentu, gdy w 2007 roku doświadczyłem, że jestem kochany za darmo. To był przełom. Wcześniej robiłem wszystko, co powinien robić dobry katolik, ale stałem w miejscu. Moje życie duchowe ożyło, zacząłem iść do przodu w tempie, jakiego wcześniej nie znałem. Sakramenty ożyły, Pismo Święte - stało się bliskie i realne. Często nasze życie duchowe bywa bezowocne, gdyż próbujemy modlić się, pościć, wykonywać wszystkie dobre religijne czynności w mentalności zasługiwania. A potrzeba nam wrócić do źródła - do trwania w Jego miłości, bardziej niż we własnych staraniach, a wtedy wszystkie te dobre czyny staną się w końcu radością, a nie ciężarem.
Marcin Zieliński