„Wołaj do Mnie, a odpowiem ci” – ta prorocza obietnica zanotowana przez Jeremiasza wielokrotnie ratowała mi życie i uczyła wytrwałości.
Inna lekcja? Zapisana przez proroka podpowiedź Najwyższego, jak w dobie lansowanej przez media, opartej na strachu, narracji nie wejść w paraliżujący lęk. Jeremiasz słyszy zdumiewające słowa: „Nie lękaj się ich, abym cię czasem nie napełnił lękiem”. Co to znaczy? Czyżby wejście w lęk było moją decyzją? Mamy prawo odczuwać przejmujący strach – uczucie obce naturom psychopatycznym – ale nie powinniśmy dać się zastraszyć. „Nie lękaj się, abym cię nie napełnił lękiem” – podpowiada Bóg. To rozwinięcie zdania z Psalmu 91: „W nocy nie ulękniesz się strachu”. Pan podpowiada: można ulęknąć się… strachu i wpaść w panikę. Wejście w przestrzeń lęku zależy od naszej decyzji. Chodzi o krótki przebłysk, w którym aktem woli decydujemy, czy wchodzimy w przestrzeń lęku, czy szepczemy: „Ufam Tobie”.
Jeremiasz, syn Chilkiasza, jeden z czterech proroków większych, który został powołany na proroka w trzynastym roku panowania judzkiego króla Jozjasza (627/626 przed Chr.), żył w czasach pełnych niepokoju i społecznych zawirowań. Zapowiadał spustoszenie Judy i Jerozolimy, nawoływał do nawrócenia przez 40 lat (jakież to symboliczne!). Spisywanie swej profetycznej księgi zakończył w 585 roku przed Chr. Ku zdumieniu Izraelitów nawoływał do uległości wobec Babilończyków, podkreślając, że jedynie w ten sposób można uratować Miasto Pokoju i jego dumę: świątynię. Oskarżony o zdradę został uwięziony i choć pierwotnie go uwolniono, wedle tradycji żydowskiej po latach został przez swych rodaków ukamienowany.
„Niech będzie przeklęty dzień, w którym się urodziłem! Dzień, w którym porodziła mnie matka moja, niech nie będzie błogosławiony! Niech będzie przeklęty człowiek, który powiadomił ojca mojego: »Urodził ci się syn, chłopiec!«, sprawiając mu wielką radość” – wołał. Ksiądz Kazimierz Orzechowski, aktor znany z serialu „Złotopolscy”, uśmiechnął się, gdy zacytowałem przy nim to desperackie wołanie. „Wyobraź sobie, gdyby jakiś ksiądz tak dzisiaj powiedział. Przecież ludzie od razu krzyknęliby: »Co za zgorszenie! Chory człowiek! Do psychiatry!«. A on się zmagał…”
„Nie uczono nas takiej modlitwy” – zaczepiłem o. Wojciecha Ziółka. „Gdy na oazie ksiądz zapytał młodych: »Czy można się kłócić z Bogiem«, większość zawołała: »Nigdy w życiu!«. To rzecz zakazana w środowisku oazowym” – ironizował jezuita. „O wiele większe dylematy dotyczą tego, czy Msza sobotnia jest już niedzielna, czy jedynie trochę niedzielna. To prawda: nie uczono nas takiej modlitwy. Nikogo nie można zmusić, by krzyczał do Boga, ale nie bójmy się: Pan Bóg sam się postara”.
U Jeremiasza się postarał. Dramatyczny krzyk pokazuje stan, w jakim znajdował się prorok, rozdarty między wołaniem Boga i krnąbrnym ludem odrzucającym Jego przesłanie. Kwintesencją jego służby było wołanie w chwili, gdy „wszyscy go opuścili”: „Pan jest przy mnie jako potężny mocarz. Śpiewajcie Panu, wysławiajcie Pana! Uratował bowiem życie ubogiego z ręki złoczyńców”.
Tak, Pan był przy nim.
Marcin Jakimowicz Urodził się w 1971 roku. W Dzień Dziecka. Skończył prawo na Uniwersytecie Śląskim. Od 2004 roku jest dziennikarzem „Gościa Niedzielnego”. W 1998 roku opublikował książkę „Radykalni” – poruszające wywiady z Tomaszem Budzyńskim, Darkiem Malejonkiem, Piotrem Żyżelewiczem i Grzegorzem Wacławem „Dzikim”. Wywiady ze znanymi muzykami rockowymi, którzy przeżyli nawrócenie i publicznie przyznawali się do wiary w Boga stały się rychło bestsellerem. Od tamtej pory wydał jeszcze kilkanaście innych książek o tematyce religijnej, m.in. zbiory wywiadów „Wyjście awaryjne” i „Ciemno, czyli jasno”.