Wśród różnych klikanych tytułów jeden ostatnimi czasy mocno się wyróżnił, a to za sprawą niedokończonego cytatu.
Żeby go przeczytać w całości, trzeba było kliknąć. Wówczas można było się dowiedzieć się, że pewna kobieta z ogarniętej wojną Ukrainy, przebywająca od dwóch lat w Polsce, ma nam coś niezwykle ważnego do zakomunikowania. – Nie doceniacie tego, co macie – powiedziała, i ja uważam, że to jest bardzo ważny komunikat. Mamy tendencję do przyzwyczajania się do komfortu i uważania go za coś oczywistego. Nie dopuszczamy do siebie myśli, że większość przedstawicieli naszego gatunku, w tym ogromna liczba dzieci, po prostu głoduje. Pierwsze w Polsce wydanie książki „Krwawy kobalt. O tym, jak krew Kongijczyków zasila naszą codzienność”, której autorem jest Siddharth Kara, wstrząsnęło mną z powodu ogromnej niesprawiedliwości. Kobalt jest niezbędnym składnikiem produkowanych obecnie baterii litowo-jonowych, które zasilają nasze smartfony, tablety, laptopy, a także elektryczne pojazdy. Dzięki nim, rzecz jasna, możemy czuć się nie tylko bogaci, ale i porządni, bo rzekomo przyczyniamy się do ochrony klimatu, czyż nie? Drugą stroną tej złotej monety jest fakt, że około 75 proc. wykorzystywanego na świecie kobaltu wydobywa się w Demokratycznej Republice Konga, a przy jego pozyskiwaniu pracują również dzieci. Dodam tylko, że praca ta zagraża nie tylko ich zdrowiu, ale i życiu, kobalt jest po prostu niebezpieczny i szkodliwy. Mało kto z nas o tym wszystkim wie, troszcząc się przede wszystkim o własny smartfon; czy aby na pewno dobrze podliczył zrobione przez nas „ku zdrowotności” kroki?
Tak, powtórzę tezę z początku tekstu: nie doceniamy, absolutnie nie doceniamy tego, co mamy. Przeniosę tę refleksję na grunt życia duchowego, tym bardziej że w bieżącym numerze „Gościa” poruszamy między innymi temat wielkich i znanych konwertytów – tych, którzy przeszli do Kościoła katolickiego z innych wspólnot chrześcijańskich („Chcę tego, co ma Kościół” – s. 32). Nie zdajemy sobie sprawy, że wielu z nich było konwertytami. Był nim na przykład słynny anglikanin John Henry Newman, późniejszy kardynał, a obecnie... święty. „Konwertyci uświadamiają tym, którzy są w Kościele od niemowlęctwa, co mają. Ich pełne fascynacji odkrywanie skarbów Kościoła pomaga nam zrozumieć, jak wiele otrzymaliśmy” – stwierdził we wspomnianym tekście Franciszek Kucharczak, a mnie przy okazji przypomina się osobiście mi znany konwertyta, który o poranku w klasztorze karmelitańskim w Hafnarfjörður na Islandii modli się w narzuconym na marynarkę szkaplerzu. To Jónas Sen, uznany islandzki pianista, klawiszowiec w zespole najsłynniejszej Islandki – Björk. Przypomnę: Islandia to kraj mocno zlaicyzowany, z własnym Kościołem Narodowym, w którym katolicyzm przez wieki był zakazany. A zdawać by się mogło, że do Kościoła, od którego tak wielu się dzisiaj odwraca, wstąpić nie będzie chciał nikt. „Odejścia z Kościoła katolickiego są zazwyczaj spowodowane emocjami, natomiast głęboka refleksja i modlitwa sprzyjają znalezieniu drogi do niego” – stwierdził F. Kucharczak. Uważam, że to jest absolutnie trafna diagnoza.
ks. Adam Pawlaszczyk Redaktor naczelny „Gościa Niedzielnego”, wicedyrektor Instytutu Gość Media. Święcenia kapłańskie przyjął w 1998 r. W latach 1998-2005 pracował w duszpasterstwie parafialnym, po czym podjął posługę w Sądzie Metropolitalnym w Katowicach. W latach 2012-2014 był kanclerzem Kurii Metropolitalnej w Katowicach. Od 1.02.2014 r. pełnił funkcję oficjała Sądu Metropolitalnego. W 2010 r. obronił pracę doktorską na Wydziale Prawa Kanonicznego UKSW w Warszawie i uzyskał stopień naukowy doktora nauk prawnych w zakresie prawa kanonicznego.