Ślonsko godka to piękna rzecz, ale jak ją skodyfikować?
26.04.2024 15:23 GOSC.PL
Sejm uchwalił uznanie śląskiej godki za język regionalny – jako drugi po języku kaszubskim. Na tej podstawie będzie można, na zasadzie dobrowolności, m.in. uczyć języka śląskiego w szkołach, będzie też można – jeśli ponad 20 proc. mieszkańców miejscowości zadeklaruje używanie języka śląskiego – zamontować dwujęzyczne tablice z nazwami tych miejscowości. Jasne, jak ludzie chcą, to czemu nie. Regionalizmy są wartością narodową, a gwara śląska jest wręcz reliktem mowy staropolskiej. Doprawdy jednak nie wiem, jak ten język ma teraz zostać skodyfikowany.
Od razu zastrzegam: jestem Ślązakiem pół krwi i całego serca. Urodziłem się na Śląsku, tu mieszkam i ten region jest mi najbliższy. „Godom” równie swobodnie jak „mówię”. Kiedyś nawet zwyciężyłem w lokalnym konkursie gwary. Ale lokalnym, bo nie miałoby sensu moje konkurowanie na przykład ze Ślązakiem z Opolszczyzny albo i z północnej części Górnego Śląska. To są zupełnie różne gwary. Urodziłem się po zachodniej stronie Rybnika, a teraz mieszkam po przeciwnej i już dostrzegam liczne różnice. W moich rodzinnych stronach na drzewa mówi się „stromy”, a kilkanaście kilometrów dalej, gdzie mieszkam teraz, nie znają tego słowa. Z kolei oni mówią „całym czasem”, a my nie. U nas mówi się „du dom” (czyli „do domu”), a u nich mówi się „do dom”. Owo „du” funkcjonuje tylko w zestawieniu ze słowem „dom”. Kiedyś znajomy z Radzionkowa (gdzie w ogóle mówi się zupełnie inaczej), słysząc moje „du dom”, zapytał: „Wy tak mówicie? To jak powiesz »do Paryża«?”. Chwilę potrwało, zanim zrozumiałem ten subtelny żart.
Bardziej na północny zachód nawet się nie „godo”, tylko „rzondzi”. Inne są końcówki, inne akcenty, inne całe słowa. To wszystko jest bogactwo i bardzo mi się to podoba, ale nie chciałbym widzieć oficjalnego „śląskiego słownika”, który sugerowałby, że to jest właśnie język śląski. Bo nieoficjalne już widziałem i uważam, że to wychodzi koszmarnie. Jak to w ogóle zapisać? Jedni próbują, ale moim zdaniem jest z tego więcej szkody niż pożytku. W dodatku wychodzą przy tym prywatne upodobania i oceny, co jest gwarą, a co po prostu zapożyczeniem z języków ościennych, zwłaszcza z niemieckiego.
Jak w tej sytuacji ktoś ma uczyć w szkole „języka śląskiego”, nie mam pojęcia – ale gdyby ta ustawa miała wejść w życie, to życzę szczęścia. Bo to nie tak, że widzę same negatywy. Pozytywne jest, moim zdaniem, to, że śląski regionalizm został dostrzeżony jako wartość i mam nadzieję, że przyczyni się to do częściowego ocalenia tradycji językowej Śląska. Częściowego – bo gwara, jaką znali nasi dziadkowie, mocno już wyewoluowała. To naturalne – globalizacja w sferze języka jest wyjątkowo silna i trudno oczekiwać, że młodzi będą używać słów, których nie ma już w obiegu medialnym.
Tak więc, jeśli już ten „język śląski” stanie się faktem, pozostaje oczekiwać, że wyniknie z tego więcej pożytku niż szkody. Ale osobiście pewności co do tego nie mam.
Henryk Przondziono / Foto Gość
Franciszek Kucharczak