Ćwierćfinałowe mecze piłkarskiej Ligi Mistrzów zachwyciły najbardziej wymagających kibiców.
Pojedynki Barcelony z Paris Saint Germain i Realu z Manchesterem City dostarczyły niezwykłych emocji i będą komentowane jeszcze długo. Nie gasną spory co by było, gdyby obrońca Barcelony nie dostał tak szybko czerwonej kartki (a jak twierdzą doświadczeni arbitrzy, wcale nie musiał jej dostać), zaś Robert Lewandowski trafił do siatki w pierwszej połowie… Nie cichną też zachwyty nad Realem, który nie dał się Manchesterowi, powracają opinie o niemieckiej niezawodności – bo skazywane na odpadnięcie Bayern i Borussia awansowały do półfinału. Słowem – nikt już nie narzeka na poziom i dramaturgię tych rozgrywek, które jesienią, po reformie, mogą stać się jeszcze ciekawsze. Zagra bowiem 36 drużyn, a nie 32 jak dotychczas, do tego nie zostaną one podzielone na grupy, rywalizacja toczyć się będzie w jednej, wspólnej tabeli.
Niestety, szansa, że polskie drużyny tam się znajdą, jest niewielka. O naszej lidze mówi się w tym roku pół żartem, pół serio, że nikt nie chce jej wygrać, bo też nikt na to nie zasługuje. Faworyci zbierają cięgi od outsiderów, w każdym meczu każdy wynik jest możliwy, co… paradoksalnie zwiększa emocje i zainteresowanie rozgrywkami. To samo dotyczy pierwszej ligi. Sęk w tym, że każde z tych rozgrywek pokazuje inna telewizja, a jedynie TVP robi to w kanale otwartym. Kto chciałby wszystko oglądać, musiałby dziś mieć wykupione abonamenty co najmniej trzech platform. A że jest co oglądać, kibic płacze i płaci.
Są jednak pewne jaskółki. Wiele wskazuje na to, że rynek praw do piłkarskich rozgrywek się „przegrzał”, a platformy przeinwestowały. Zwłaszcza Viaplay, która szuka kupca dla praw do najatrakcyjniejszych lig zagranicznych. Szykują się tu więc spore zmiany. Co prawda mówimy o rynku komercyjnym, gdzie nic nie jest za darmo, ale pieniądze można zarabiać na różne sposoby. Na przykład polskie kluby (o kibicach nie wspominając) coraz mocniej naciskają, by ich mecze pokazywać w otwartych antenach. Leży to także w interesie sponsorów i reklamodawców, którzy są zainteresowani jak największą widownią. Interes jest w gruncie rzeczy wspólny, a klimat wokół ligowych rozgrywek się poprawia. Nie słychać o skandalach i aferach korupcyjnych, rośnie frekwencja na stadionach, także w pierwszej lidze. Może wreszcie doczekamy się w Polsce naprawdę profesjonalnych rozgrywek i nasze kluby kiedyś na stałe zagoszczą w Lidze Mistrzów? A nawet jeśli nie, to i tak będziemy ze swoimi ukochanymi drużynami na dobre i na złe. Bo taki już kibica los.