– Co za beznadziejny klasztor… Tysiąc lat historii i ani jednego świętego – mówił o. Piotrowi Rostworowskiemu jeden ze współbraci z Tyńca. – Masz szansę! – odparł o. Piotr. Ale chyba to on sam ma największe szanse, by znaleźć się na ołtarzach. Dziś przypada 25. rocznica jego śmierci.
Wojciech Jan Rostworowski, przedwojenny kawalerzysta, syn hrabiego–senatora II RP wyjechał w 1929 r. na studia do Paryża. Szybko je przerwał. Wstąpił w Belgii do benedyktynów. Stamtąd, jeszcze przed wojną, został wysłany do podkrakowskiego Tyńca, by uczestniczyć w odnowieniu starego opactwa. Po wojnie został jego przeorem. Przeszedł potem do kamedułów na krakowskich Bielanach. Tam także był przeorem. Kierował następnie wspólnotami kamedulskimi w Kolumbii i we Włoszech. Zmarł we Frascati w 1999 r. Dziś przypada 25. rocznica jego śmierci.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała