Wśród priorytetów polskiej prezydencji w UE potrzeba wyraźnego wskazania, że chrześcijanie są najbardziej prześladowaną grupą ludzi na świecie.
W rozmowie z KAI poseł Jan Filip Libicki (PJN), przewodniczący Parlamentarnego Zespołu ds. Przeciwdziałania Dyskryminacji Chrześcijan na Świecie odnosi się do programu polskiej prezydencji.
KAI: W przyjętym przez rząd programie polskiej prezydencji w Radzie Unii Europejskiej obrona chrześcijan przed prześladowaniami znalazła się w zaledwie jednym zdaniu, niejako „po przecinku”.
Jan Filip Lipicki - Po zamachach na świątynię koptyjską w Aleksandrii i po przyjęciu w marcu br. apelu Sejmu w sprawie obrony chrześcijan na świecie postulowaliśmy, aby sprawa ta była jednym z tematów polskiej prezydencji w Unii Europejskiej. Szkoda, że tak się nie stało, jest mi z tego powodu przykro. Mam jednak nadzieję, że da się to jeszcze naprawić. Będę o to pytał pana ministra Sikorskiego.
Nie wydaje się panu ten zapis ogólnikowy, przyjęty jak gdyby od niechcenia?
- Mnie on całkowicie nie satysfakcjonuje. Także stanowiska Rady Europy i Parlamentu Europejskiego w tej sprawie odzwierciedlały zbyt ogólne przekonanie o potrzebie tolerancji religijnej, dbania o prawa wszystkich wyznań. A tu nie chodzi o umieszczanie problemu chrześcijan w szerszym kontekście, tylko o wyraźne wskazanie, że jest to grupa podlegająca największym prześladowaniom na świecie.
Niestety, polski rząd poszedł śladem instytucji europejskich. Zastanawiam się tylko, czy to wynika z lekceważenia problemu, ze zwykłego przeoczenia, które można będzie później doprecyzować, czy też z przekornego traktowania tej sprawy jako instrumentu walki między rządem a opozycją. A przecież chrześcijanie w Egipcie, Pakistanie czy Indiach nie są winni tego, że w Polsce ktoś kwestię obrony ich praw traktuje jak pałkę do okładania się we wzajemnym sporze politycznym.
Wśród priorytetów zabrakło też polityki prorodzinnej, a to wydawałoby się jest problem nie tylko polski, ale ogólnoeuropejski?
- Zakładam, że wzmianki w rządowym dokumencie da się jednak w trakcie prezydencji rozszerzyć tak, aby na te kwestie położyć większy nacisk.
Rząd przedstawi informację w Sejmie o polskiej prezydencji. Odbędzie się też na ten temat debata. Weźmie pan w niej udział?
- W trakcie debaty jest możliwość zadawania pytań. Może być pan pewien, że ja je zadam – zarówno o prawa chrześcijan, jak i o politykę prorodzinną.
Prace kierowanego przez pana Zespołu nie przykuwają raczej uwagi mediów. Jakie są szanse, by jeszcze w tej kadencji o obronie chrześcijan mówiło się w Sejmie częściej?
- Jesteśmy jedynym zespołem parlamentarnym, poza tym kierowanym przez Antoniego Macierewicza, który informuje o swoich pracach na konferencjach prasowych. Odbyliśmy już dwa spotkania: z ambasadorami Pakistanu i Egiptu. Dyplomaci tych krajów uznali, że jesteśmy gremium, z którym warto się spotkać. Przyjmujemy to pozytywnie. Chcemy spotykać się co miesiąc z przedstawicielami krajów, w których łamane są prawa chrześcijan. Planujemy też inicjatywy ustawodawcze, które zwrócą uwagę na ten problem.
Ostatnio z zespołu odeszli posłowie PiS w proteście przeciwko pańskiemu listowi do o. Tadeusza Rydzyka.
- W tym kontekście ostatnie wystąpienie Jarosława Kaczyńskiego, w którym domagał się on, by obrona praw chrześcijan była priorytetem polskiej prezydencji w UE, uważam za wyjątkowy akt hipokryzji. Ta sprawa nie może być przedmiotem gry politycznej, a taką się stała.
Moje zdanie na temat Radia Maryja jako nadawcy społecznego jest czymś absolutnie oddzielnym od obrony praw chrześcijan na świecie. Posłowie PiS w sposób świadomy i intelektualnie nieuczciwy połączyli te dwie sprawy. Mogli złożyć wniosek o zmianę przewodniczącego zespołu, a nie robić demonstracje polityczne poprzez występowanie z niego.
W zespole z PiS pozostał tylko senator Kazimierz Jaworski. Chce on przemianowania dnia 1 maja, ustawowo święta państwowego, na dzień Jana Pawła II. To dobry pomysł?
Popieram ten projekt. Boża Opatrzność sprawiła, że z tym dniem po 1989 r. nie bardzo było wiadomo, co zrobić. Pochodów jest coraz mniej, a jednocześnie to dzień wolny od pracy, choć jako wspomnienie św. Józefa robotnika nie bardzo się przyjmuje. Dlatego uważam, że w sposób naturalny 1 maja zostanie przyjęty jako dzień Jana Pawła II.
Rozmawiał Łukasz Kasper