Dla gosc.pl mówi Sudańczyk Martin Bol Deng Aleu*:
W naszym południowym Sudanie, który 5 miesięcy temu zdecydował o niepodległości, jest dzisiaj spokojniej, niż piszą w polskich mediach. Południowy Sudan jest zamieszkany przez czarnoskórą ludność, przede wszystkim chrześcijan. Jesteśmy wreszcie niezależni od muzułmańskich Arabów z Północy, którzy nas prześladowali.
Jasne, są u nas uzbrojone grupy, z którymi ma teraz problem nasz, południowy rząd, ale one nie są wielkie, to jest margines. Pochodzą z plemion, które są czarnoskóre, ale przyjęły islam, więc są bardziej związane z Arabami z Północnego Sudanu. Mimo tych trudności, nasze nowe państwo teraz buduje i umacnia swoje struktury, a sytuacja naprawdę idzie ku dobremu.
Niestety to uspokojenie nie dotyczy leżącego na granicy między Północą a Południem regionu Abyei. Dwa tygodnie temu wpadły tam wojska muzułmańskiej Północy, a chrześcijańska ludność przed nimi uciekła. Bo w Abyei jeszcze dwa tygodnie temu większość mieszkańców to byli czarnoskórzy chrześcijanie. Arabów jest tam mniej, a w dodatku oni nie mieszkają w Abyei na stałe, tylko wypasają tam bydło. Nie mają własnej ziemi, tak jak w Polsce. U nas krowy, barany czy kozy po prostu idą przed siebie i jedzą trawę. Pasterz tylko idzie za nimi. Dzisiaj jest tu, jutro pójdzie gdzieś indziej. Tych Arabów w ogóle tam nie było przed 1956 rokiem, kiedy w miejscu dawnych kolonii brytyjskich powstawał jeden Sudan.
Teraz mówi się o referendum w Abyei. Nasz prezydent Południowego Sudanu postawił jednak warunek: najpierw muszą odejść stamtąd żołnierze muzułmańskiego Północnego Sudanu, a do Abyei muszą wrócić wypędzeni mieszkańcy. Żądamy, żeby na czas referendum miejsce żołnierzy Północnego Sudanu zajęły międzynarodowe wojska Unii Afrykańskiej albo ONZ.
Południowy Sudan ma przed sobą dobre perspektywy, bo ma ropę. Północny Sudan ma za to jedyny rurociąg. Jeśli jednak nie będzie chciał z nami dobrych stosunków i procentu od przesyłanej ropy, to za kilka lat wybudujemy rurociąg przez inne państwo, np. do portu Mombasa w Kenii.
Póki jednak Południowy Sudan nie okrzepnie, bardzo potrzebuje pomocy świata. Wiem, że pomocy potrzebuje też Kościół. Katolików jest u nas najwięcej ze wszystkich wyznań, a bardzo brakuje księży! Trzeba budować parafie i szkoły, bo po 50 latach wojny brakuje w Południowym Sudanie wszystkiego.
* Martin Bol Deng Aleu jest jedynym Południowym Sudańczykiem, mieszkającym w Polsce (właśnie dziś rano odebrał polskie obywatelstwo). W czasie studiów w Chartumie napisał artykuł do agencji prasowej o prześladowaniu chrześcijan w Sudanie. Sam do dzisiaj nosi blizny po papierosach, które gasili na nim przesłuchujący go muzułmanie z Północnego Sudanu. Uciekł z więzienia w Sudanie za granicę i trafił do Polski; mieszka dziś w Pilaszkowie pod Warszawą.
Arabowie z Sudanu Północnego traktują czarnoskórych chrześcijan i animistów jako ludność drugiej kategorii. W wojnie trwającej z przerwami przez pół wieku metodycznie mordowali mężczyzn i starców w murzyńskich wioskach, a kobiety i dzieci zamieniali w niewolników. Tylko w ostatniej fazie wojny w latach 1983 – 2005 zginęło tam 2 mln ludzi. Ta zapomniana wojna była więc najkrwawszym konfliktem od zakończenia II wojny światowej.
W styczniu mieszkańcy Południowego Sudanu zdecydowali o utworzeniu własnego państwa. Za niepodległością opowiedziało się 98,83 procent głosujących w referendum.
Notował: Przemysław Kucharczak