„Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia” (Rz 8,1). Dlatego dopóki jestem „w Chrystusie”, kara mnie nie dotyczy.
Podczas jednego z kazań w czasie Wielkiego Postu mówiłem o karze Bożej. Komentowałem fragment z 2 Księgi Kronik mówiący o niewoli babilońskiej. Motyw kary pojawia się w Biblii zbyt często, by celowo go pomijać, głosząc Dobrą Nowinę. Wierni zasługują na to, by im wyjaśnić, w jaki sposób Kościół interpretuje trudne fragmenty objawienia. Po Mszy Świętej podeszła do mnie kobieta, która stwierdziła, że nie powinienem mówić o karze, ponieważ ona wie, że Bóg jest miłością, a poza tym nic o Nim więcej nie możemy powiedzieć, ponieważ Bóg jest także tajemnicą. Szanuję dobre chęci tej osoby i próbę wykazania mi rzekomego błędu, jednak nie mogłem się z nią zgodzić. Reprezentowana przez nią postawa zawiera w sobie bowiem trzy błędy. Po pierwsze, próbowałem jej wyjaśnić, że w przeciwieństwie do jej twierdzeń moje kazanie było oparte na słowie Bożym, a nie na tym, co „wiem” o Bogu. Po drugie, pogląd przez nią głoszony niebezpiecznie dryfuje w stronę marcjonizmu, czyli odrzuconej przez Kościół w II wieku herezji twierdzącej, że sprawiedliwy Bóg przynależy do czasów Starego Testamentu, natomiast my, chrześcijanie, wierzymy w Boga „dobrego”, który nie karze. Trzeci błąd tej kobiety polegał na tym, że nie wzięła ona pod uwagę zakończenia mojego kazania, w którym mówiłem, że kara zostaje zniesiona w Jezusie Chrystusie. Cała moja wypowiedź zmierzała w kierunku ukazanym przez apostoła Pawła: „Teraz jednak dla tych, którzy są w Chrystusie Jezusie, nie ma już potępienia” (Rz 8,1).
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
o. Wojciech Surówka