Pan Jezus w Wielki Czwartek daje nam przykazanie miłości – uwaga – wzajemnej. Ale czy wzajemność to nie jest rodzaj interesowności? Odpowiada teolog dr Magdalena Jóźwik.
Jarosław Dudała: Pan Jezus powiedział podczas Ostatniej Wieczerzy: „Jeżeli Ja, Pan i Nauczyciel, umyłem wam nogi, to i wyście powinni sobie NAWZAJEM umywać nogi”. Wydaje się, że bardziej by pasowało, gdyby powiedział: „powinniście umywać sobie nogi, nawet gdyby inni wam nie umywali”.
Dr Magdalena Jóźwik (Teologia przy kawie): My oczywiście wiemy lepiej, co Pan Jezus powinien powiedzieć, chętnie poprawilibyśmy Ewangelię w wielu miejscach...
A już poważnie: myślę, że to „nawzajem” jest dla nas dużym wyzwaniem, dlatego, że wcale nie tak łatwo jest umieć przyjąć miłość drugiego człowieka - przyznać się, że my też potrzebujemy być kochani, my też potrzebujemy, żeby ktoś się o nas zatroszczył. Oczywiście, są różne skrajności: są ludzie, którzy się skrajnie poświęcają dla innych i są tacy, którzy skrajnie chcą, żeby to inni się dla nich poświęcali. Najtrudniej jest o złoty środek - o to, żebyśmy potrafili i dać, i przyjąć.
Wezwanie Jezusa do wzajemności jest tak naprawdę zaproszeniem do tego, co jest kwintesencją przyjaźni: nie jestem dla kogoś nieustającą akcją charytatywną; potrafię też brać siłę z relacji z drugim człowiekiem, bo wiem, że potrzebuję tego wsparcia.
Patrząc z perspektywy naszego przeżywania chrześcijaństwa, to jest to wątek, który jest bardzo mało akcentowany. A przecież wspólnota nie jest tylko po to, żeby się w niej „produkować”; Kościół nie jest tylko po to, że do niego chodzić i ciągle czuć, że spełnia się jakiś obowiązek. On jest także po to, żeby nam dawać: Boga, drugiego człowieka.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała