Odessa to miasto legenda, miejscowość rodzinna wielu wybitnych i barwnych postaci, bohaterka utworów literackich i filmów. Niełatwo być tam sławnym. Borys Bukham jest popularny i podziwiany. Kiedy spacerowaliśmy ulicami Odessy, pozdrawiała go połowa przechodniów. Drugą połowę pozdrawiał Borys. Wszyscy uśmiechnięci i na luzie. Tak było, zanim rozpoczął się konflikt. Teraz fotografuje wojnę, która niszczy jego kraj.
Grażyna Myślińska: Czy pamiętasz dzień, w którym Rosja napadła na Ukrainę?
Borys Bukham: Tego się nie da zapomnieć. O rosyjskiej napaści dowiedziałem się rano z wiadomości telewizyjnych. Informowano, że pociski spadły na ukraińskie miasta, w tym na Kijów, Charków, Chersoń, Iwano-Frankiwsk, Kramatorsk, Mariupol. Rakiety niszczyły także Odessę, celem były magazyny w mieście, lotnisko wojskowe, a także systemy radarowe i obrony powietrznej, ale z tego zdałem sobie sprawę później. Od razu wziąłem aparat fotograficzny i wyszedłem na ulice. Było bardzo mało ludzi, samochodów. Miasto było ciche. Informacji, pogłosek i plotek krążyło dużo i trzeba było to wszystko filtrować, niepotrzebne i prowokacyjne odrzucać. Nie było jednak żadnej paniki ani kolejek w sklepach, po prostu panowała cisza. Złowrogo cicho, za cicho jak na Odessę. Wróciłem do domu. Rodzina już na mnie czekała: żona, córka, dwoje wnuków – 8 i 9 lat. Naradzaliśmy się, co robić. Postanowiliśmy, że córka z wnukami wyjedzie. Zaczęły się otwierać granice. W ciągu następnych kilku dni żydowska społeczność Odessy zorganizowała autobusy i każdego dnia, pod eskortą policji, kolumny z uchodźcami jechały w stronę Mołdawii i Rumunii. W ten sposób wysłaliśmy córkę i wnuki do Bukaresztu, a stamtąd polecieli do Izraela. Ja i żona zostaliśmy, wiedzieliśmy, że będziemy tu potrzebni. Postanowiliśmy w miarę naszych sił pomagać wolontariuszom i wojsku. Wielu moich przyjaciół i znajomych wysłało swoje rodziny i zapisało się do armii. Kolejki przed komendami uzupełnień były bardzo duże.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Grażyna Myślińska