Do niedawna nazwisko tego tajemniczego filmowca znali wyłącznie kinomani. W ostatnich tygodniach nie schodzi ono z pierwszych stron portali internetowych całego świata. Po zdobyciu Oscara za znakomitą „Strefę Interesów” Jonathan Glazer pewnie zamknąłby się w swoim świecie, gdyby nie słowa, jakie wypowiedział odbierając złotą statuetkę. Słowa te wzbudziły wielki gniew, ale są one konsekwencją niezależności Brytyjczyka, która przenika całe jego kino.
„Stoimy tu przed wami jako ludzie odmawiający wykorzystania Żydów i Holocaustu przez okupację, która doprowadziła do konfliktu dotykającego tak wielu niewinnych ludzi. Zarówno ofiary ataku z 7 października na Izrael, jak i ofiary trwającego ataku na Gazę, są ofiarami dehumanizacji. Jak możemy się temu przeciwstawić?” - mówił reżyser najwybitniejszego moim zdaniem filmu o Holokauście. Szybko spadł na niego grad krytyki ze strony środowisk żydowskich na czele z Holocaust Survivor's Foundation. „Powinieneś wstydzić się, że używasz Auschwitz do krytykowania Izraela" - napisali członkowie organizacji. A 450 przedstawicieli środowiska filmowego z Hollywood podpisało inny list potępiający wystąpienie brytyjskiego reżysera. Nieliczni poparli Glazera, choć tak ważne nazwiska jak Susan Sarandon, Mark Ruffalo, Bradley Cooper czy Joaquin Phoenix otwarcie opowiadają się przeciwko niszczeniu Strefy Gazy. W Hollywood również czuć ideologiczne ruchy tektoniczne, które zmieniają obraz „fabryki snów”, jako miejsca wyłącznie proizraelskiego. Na amerykańskich kampusach zdarzały się w ostatnich miesiącach incydenty z malowaniem swastyki na ścianach, natomiast głoszenie otwarcie antysemickich haseł (w szatach antysyjonizmu i krytyki izraelskiego nacjonalizmu) przestało być czymś wstydliwie ukrytym. Do tego dochodzą rewolucyjne zapędy lewego skrzydła Partii Demokratycznej, które naciska na prezydenta Joe Bidena, by ograniczył pomoc dla Izraela i potępił jego reakcję na terrorystyczny zamach Hamasu z 7 października zeszłego roku. Nie dziwi więc, że to wszystko rezonuje w Hollywood. Nie wykluczam, że za Glazerem pójdą kolejni filmowcy, a jego kariera wcale nie zostanie przyhamowana przez burzę, jaka toczy się przez amerykańskie media.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Łukasz Adamski