W dniach 31 maja – 2 czerwca odbędzie się w Turynie II Spotkanie Biskupów i Delegatów Konferencji Biskupich odpowiedzialnych za dialog z islamem w Europie. Na ile dialog jest dzisiaj możliwy? Jakie są przeszkody? W czym nadzieja? Zapytaliśmy o to ks. dr Adama Wąsa SVD, delegata na II Spotkanie CCEE W Turynie
K.B.: Szacuje się, że Europę zamieszkuje ok. 40 milionów wyznawców islamu. We Francji, Wielkiej Brytanii czy Niemczech muzułmanie stanowią sporą część społeczeństwa. Dialog z islamem wydaje się więc w kontekście europejskim naturalną potrzebą czasu. Na ile islam, i na jakich warunkach, jest skory do dialogu?
Ks. Adam Wąs: Islam to bardzo kompleksowe zjawisko kulturowe, religijne, społeczne i polityczne. Obrazowo można je porównać do naczyń połączonych. Zmiany w jednym powodują reakcje w pozostałych. Wiadomo również, że muzułmanie są podzieleni i wbrew powszechnej opinii – nie stanowią monolitu. Stąd m.in. wynika ich zróżnicowany stosunek do dialogu, zwłaszcza w jego wydaniu międzyreligijnym. Paradoksalnie wszyscy odwołują się do Koranu. Przeciwnicy wskazują na wyraźny nakaz głoszący, że żydzi i chrześcijanie nie mogą być przyjaciółmi muzułmanów (Por. Koran 5,51).
Za niezależnym (ani konfliktowym, ani szczególnie dialogowym) współistnieniem odrębnych tradycji religijnych opowiadają się Ci muzułmanie, dla których najważniejsze jest następujące przesłanie: „Wy macie waszą religię, a ja mam moją religię”(109, 6). Trzecią grupę stanowią środowiska prodialogowe, które odwołują się do fragmentu sury 29: „I nie sprzeczajcie się z ludem Księgi inaczej, jak w sposób uprzejmy [...] i mówcie: »Uwierzyliśmy w to, co nam zostało zesłane, i w to, co wam zostało zesłane. Nasz Bóg i wasz Bóg jest jeden i my jesteśmy Mu całkowicie poddani.«” (29, 46). Mimo iż w Koranie nie występuje określenie „dialog” (hiwar), to zawiera on przesłanie wyrażające ideę dialogu w stosunku do żydów i chrześcijan.
Dialogowe poglądy podziela wielu współczesnych muzułmanów, niemniej zachowawczo i krytycznie podchodzi do nich islamski establishment. W związku z ambiwalencją przesłania koranicznego konieczna wydaje się współczesna hermeneutyka Koranu. Bez wątpienia muzułmanom podejmującym krytyczną refleksję nad własną tradycją i niebojącym się trudnych kwestii pomocna jest wolność religijna Zachodu. Porównując muzułmanów i katolików w aspekcie dialogu należy pamiętać, że otwarcie Kościoła katolickiego na inne religie nastąpiło dopiero w II połowie XX wieku i ma wielu przeciwników. Wyznawcy islamu – podobnie jak chrześcijanie – potrzebują czasu, aby odkryć wartość dialogu.
W kontaktach muzułmanów z chrześcijanami nie brak akcentów pozytywnych: choćby wspomnieć list 138 uczonych muzułmańskich z 2007 r., w którym zapraszali do podjęcia dialogu na temat tego, co łączy chrześcijaństwo i islam; dalej mamy Forum Katolicko-muzułmańskie w Rzymie w 2008, czy bezprecedensowe wydarzenia z Libanu, gdzie od 2010 roku święto Zwiastowania jest ustawowo przyjętym dniem wolnym, jako święto chrześcijańsko-muzułmańskie. Z drugiej strony docierają do nas informacje o prześladowaniach chrześcijan na Bliskim Wschodzie, czy choćby ostatnie kontrowersje związane ze stanowiskiem Uniwersytetu al-Azhar. Czy dialog znalazł się kryzysie, czy to skutek wewnętrznych napięć w samym świecie islamu?
- Za pomocą pozytywnych lub negatywnych przykładów można odpowiednio potwierdzić albo zanegować tezę o kryzysie dialogu. To prawda, dialog nie wzbudza już takiego entuzjazmu, jakim żyło pokolenie soborowe. Ale to naturalne, że po początkowym okresie fascynacji, nadszedł czas krytycznych pytań o sens, cel i przyszłość dialogu. Tym bardziej, że oczekiwania wobec niego były wysokie. Sądzono, że spotkania dialogowe wyznawców różnych religii stworzą nową rzeczywistość wolną od napięć i konfliktów. Niestety oczekiwania te pozostały w sferze życzeń. Liczne „stare” problemy pozostały nierozwiązane, a do nich doszły nowe.
Zachowawczość wobec dialogu międzyreligijnego rodzi się także z niewłaściwego rozumienia jego natury i celów. Dialog przechodzi kolejny etap, który można by scharakteryzować jako poszukiwanie sposobów jego pogłębienia. Przekonaliśmy się, że emocjonalne zafascynowanie dialogiem nie wystarcza. W pewnym sensie z dialogiem jest podobnie jak z nauką języka. Powoli, ale sukcesywnie przechodzimy na kolejne poziomy. Na początku cieszy samo komunikowanie się, a popełniane błędy są tolerowane. Z czasem jednak należy wiedzę udoskonalić i przejść na wyższy poziom. W przeciwnym razie rozmowa staje się powierzchowna i nużąca. Paradoksalnie napięcia polityczne mogą służyć dialogowi.
Krzysztof Błażyca