W losach tej instytucji odbija się dwieście lat burzliwych dziejów narodowych: zabory, okupacje, niezłomne trwanie oraz działanie w przekonaniu, że zawsze warto budować dla przyszłości.
Muzeum Książąt Lubomirskich założone przed 200 laty we Lwowie świętuje swój jubileusz we Wrocławiu z nadzieją, że wkrótce będzie mieć własną, samodzielną siedzibę. – To jest jedno z dwóch najstarszych polskich muzeów. Przetrwało przez dwa stulecia w skrajnie niesprzyjających okolicznościach głównie dzięki sile idei. Przez kilkadziesiąt lat z powodu represji zaborców nie można jej było wcielić w życie i otworzyć muzeum dla zwiedzających. To się udało dopiero w 1870 r., a po 70 latach istnienia zostało zlikwidowane przez okupanta sowieckiego. Idea jednak trwała i odrodziła się, gdy tylko było to możliwe, czyli po odzyskaniu przez Polskę niepodległości. Dlatego ta rocznica ma bardzo ważny aspekt symboliczny, nie tylko dla Zakładu Narodowego im. Ossolińskich – opowiada w rozmowie z „Gościem” dyrektor tej instytucji, dr Łukasz Kamiński. – Obchodząc jubileusz, pokazujemy, że muzeum żyje, a wkrótce będzie działać w swej nowej siedzibie. Sprzeciwiamy się w ten sposób decyzjom podjętym niegdyś przez okupantów. Symboliczny jest także sam moment powstania muzeum w grudniu 1823 r., kiedy nie było wieloletnich negocjacji między Lubomirskim a Ossolińskim, choć przecież umowa dotyczyła kolekcji o wielkiej wartości materialnej. Wszystko opierało się na wzajemnym zaufaniu dwóch ludzi. Dla mnie to jest być może jeden z najważniejszych aspektów tych uroczystości i sens przypominania wydarzeń sprzed 200 lat. Dlaczego jest to takie ważne? Wzajemne zaufanie i wola działania razem na rzecz dobra wspólnego to wartości, których może najbardziej brakuje nam dzisiaj w życiu publicznym – przekonuje dyr. Kamiński.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Andrzej Grajewski