W relacji z Bogiem za dużo gadamy. O prostocie modlitwy mówi jezuita o. Robert Więcek.
Franciszek Kucharczak: Jan Paweł II miał zwyczaj kłaść rękę na listy z prośbami od ludzi o modlitwę, które sekretarz codziennie umieszczał mu przy klęczniku. Nie czytał ich, ale ogarniał je tym gestem. Taki gest to też modlitwa?
O. Robert Więcek SJ: Kiedyś na rekolekcjach, w których uczestniczyłem, ksiądz powiedział: „Czasem, jak się modlicie, to kładziecie ręce na głowy, jakbyście chcieli objąć cały świat. Połóżcie ręce na serce”. Myślę, że „serce” to jest modlitwa. Kiedy papież kładł ręce na te listy, to chyba jakoś dotykał modlitwy, włączał w puls swojego serca te wszystkie prośby. Chodziło przecież nie o to, żeby zarzucać serce ilością, ale o obecność. Uważam, że na modlitwie za dużo gadamy, a za mało dotykamy. Jest za dużo słów, obrazów, cała litania intencji, a to zamiast upraszczać – komplikuje. Powrót do prostoty widziałbym jako modlitwę serca, czyli: włóż serce, włóż do serca, obejmij sercem to wszystko, czego jesteś świadomy, czego jesteś nieświadomy, to, co możesz objąć i czego objąć nie możesz. Żyjemy w świecie, który potrzebuje dotyku, a my tego jakoś na modlitwie nie praktykujemy. Ja do dzisiaj tak mam, że jeśli się coś wydarzy, wkładam rękę za pazuchę i robię malutki znak krzyża na sercu. Znaczy to: „Panie, wiem, że jesteś, Tobie to oddaję”. Najbliższą mi cechą Pana Boga, której dotykam w sobie, jest prostota. Bóg nie jest skomplikowany – to my Go komplikujemy.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Franciszek Kucharczak