Dziś mija 30. rocznica śmierci kard. Stefana Wyszyńskiego. „Takiego Ojca, pasterza, prymasa Bóg daje raz na 1000 lat” – mówił o nim Jan Paweł II.
Testament bez skrępowania
Kard. Wyszyński nie pozostawił Kościołowi szczegółowego testamentu, który był raczej wyznaniem niż dyrektywą. Nie chciał obciążać następców swoją wizją, uważał, że jego „następca nie może być skrępowany żadnym programem. Musi rozeznać sytuację Polski i Kościoła z dnia na dzień i stosownie do tego układać program pracy. Program w Polsce nie może być sztywny. Nasza stałość wyraża się w «Credo», wyraża się w «Ojcze nasz», w «Zdrowaś Maryja», w Ślubach Jasnogórskich, w zawierzeniu, które Ojciec Święty uczynił na Jasnej Górze. A reszta jest płynna. Największą naszą wartością jest wiara naszego ludu, jego przywiązanie do Kościoła, jego więź z Kościołem w Chrystusie i Jego Matce, w waszej wierze, w waszej gorącej miłości i w waszej niezwykłej apostolskiej gorliwości. Niczego więcej się nie oczekuje. Kościół musi zostać tutaj, gdzie jest. Bo bez jakieś emfazy jest przedmurzem chrześcijaństwa. Kościół stąd pójdzie na Wschód”.
12 dni przed śmiercią napisał: „Przyjdą nowe czasy. Wymagają nowych świateł, nowych mocy. Bóg je da w swoim czasie. Pamiętajmy, że jak kard. Hlond, tak i ja wszystko zawierzyłem Matce Najświętszej i wiem, że nie będzie słabszą w Polsce, choćby ludzie się zmieniali” (Ks. Bronisław Piasecki „Ostatnie dni Prymasa Tysiąclecia”, Rzym 1982, s. 68).
Jego życie i posługa
Stefan Wyszyński urodził się w sobotę 3 sierpnia 1901 r. Przyszedł na świat pod obrazem Matki Bożej Częstochowskiej w domu Julianny i Stanisława, w Zuzeli nad Bugiem, na pograniczu Podlasia i Mazowsza. Zuzela pozostawała wówczas pod panowaniem rosyjskim, a więc doświadczenie ograniczenia wolności nie było mu obce. Stefan był drugim dzieckiem państwa Wyszyńskich, pierwsza była córka Anastazja, a po Stefanie urodziły się jeszcze dwie dziewczynki: Stanisława i Janina oraz syn Wacław, który zmarł mając 11 lat. Nad jego dzieciństwem zaciążyło jeszcze inne rodzinne, dramatyczne wydarzenie śmierci matki. Umarła, kiedy Stefan miał zaledwie 9 lat. Gdy umierała matka syn został wezwany do domu, ale nauczyciel nie zwolnił chłopca. Stefan samowolnie opuścił szkołę i obiecał, że już więcej do niej nie wróci. Dotrzymał słowa. Choć z natury był małomówny i cichy jednak „miał charakter” – wspominali Stefana, ci którzy znali go od dziecka.
Utrata matki była dla niego wielkim ciosem. Matka dbała o religijne wychowanie dzieci, ale też i zapracowany ojciec klękał do modlitwy i dawał przykład prawdziwej wiary i pobożności. Oboje przekazywali dzieciom szacunek dla ludzkiej pracy i Ojczyzny oraz zamiłowanie do czytania książek, zwłaszcza historycznych i literatury klasycznej. Po latach prymas Wyszyński wspominał dziecięce lata:
„A w domu nad moim łóżkiem wisiały dwa obrazy: Matki Bożej Częstochowskiej i Matki Bożej Ostrobramskiej. I chociaż w onym czasie do modlitwy skłonny nie byłem, zawsze cierpiąc na kolana, zwłaszcza w czasie wieczornego różańca, jaki był zwyczajem naszego domu, to jednak po obudzeniu się długo przyglądałem się tej Czarnej Pani i tej Białej. Zastanawiało mnie tylko jedno, dlaczego jedna jest czarna, a druga – biała”. Matka Stefana miała szczególne nabożeństwo do Matki Bożej Ostrobramskiej, a „ojciec ciągnął zawsze na Jasną Górę”.
Pobożności maryjnej pozostał wierny przez całe życie. Wciąż powtarzał: „Wszystko postawiłem na Maryję – i to Jasnogórską” i miał pewność, że „wskazał Ją nam sam Bóg”. Osobistego oddania się Maryi dokonał kard. Wyszyński 8 grudnia 1953 r. w Stoczku Warmińskim, ponad 2 miesiące po aresztowaniu i uwięzieniu.
Od 1910 r. Wyszyńscy mieszkali w Andrzejewie, gdzie w 1913 r. Stefan przyjął sakrament bierzmowania z rąk bp płockiego Juliana Nowowiejskiego, późniejszego męczennika.