„Strefa interesów” opiera się na sile sugestii, jaką tworzą dobiegające z obozu Auschwitz krzyki, płacz dzieci i odgłosy strzałów.
Najpierw pojawiają się utrzymane w bieli napisy początkowe, potem na dłuższą chwilę zapada ciemność i słyszymy dźwięki muzyki, w którą najpierw nieśmiało, a później coraz głośniej wkradają się świergot ptaków i cykanie świerszczy. Nagle z ciemnych kadrów wyłania się sielankowy obraz rodzinnej idylli, a właściwie pikniku nad brzegiem jeziora. To ujęcie wzięte jak gdyby z filmu familijnego. Idąc do kina, wiemy jednak, że wybraliśmy się na film o tematyce obozowej. Ta scena, podobnie jak cały film, nas zaskakuje. Jednak sielankowa wizja stanowi zapowiedź tego, co zobaczymy w trakcie trwania seansu, bo jest to rzeczywiście film o rodzinie, tyle że o rodzinie Rudolfa Hössa, komendanta obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Edward Kabiesz