Opowiadają s. Anna Bałchan SMI, Iwona Zielonka, Agnieszka Kałuża, Danuta Niszczota i Marta Miłuńska.
Wypatruję większej otwartości
Marta Miłuńska. psycholog, psychoterapeuta, muzyk, wokalistka. Od lat prowadzi konferencje, warsztaty i modlitwy uwielbienia
– Gdy myślę o zaangażowaniu w Kościele, wydaje mi się, że dzielenie świata na kobiety i mężczyzn niesie w sobie jakąś niedojrzałość. Podział wprowadza różnice w miejscu, w którym nie mają one znaczenia. Jesteśmy różni pod względem biologicznym. Jednak nie ma między nami różnic w zakresie kompetencji. Takie cechy jak: odpowiedzialność, zdolność do analitycznego myślenia, zdolność do empatii czy współczucia w sytuacjach duszpasterskich, zdolność do trzeźwej oceny i podejmowania decyzji w sytuacji, gdy jest się liderem i zarządzającym, przejawiają się bez względu na płeć. Świat potrafi to dostrzec. Kobiety pracują na wysokich stanowiskach, są dyrektorami, zarządzają zespołami. Nieraz to świat trafniej dostrzega potencjał kobiet niż Kościół. Z tęsknotą wypatruję większej otwartości. Mam wrażenie, że zmiany w Kościele są bardzo powolne. Dla kobiet przestrzeń zaangażowania się w służbę w parafii jest nadal wąska. Możemy naturalnie pełnić pewne tradycyjne funkcje kobiece. Ale w wielu kobietach rośnie tęsknota, żeby służyć Kościołowi adekwatnie do kompetencji. Powstają miejsca dialogu między kobietami a diecezją, ale to jest dopiero początek. Nie jest to doświadczenie tylko kobiet świeckich, ale również zakonnic. Przestrzeń autorytetu sióstr jest w Kościele ograniczona. Widzę, że u niektórych sióstr ta niemożność samodzielności niesie dużo cierpienia. Ja tę niemożność czuję także jako kobieta świecka – potrzebuję mężczyzny, który mnie uwiarygodni. Kiedy organizujemy konferencje, dzielę się świadectwem w jakiejś wspólnocie czy jestem na spotkaniu w kurii, czasem czuję, że byłabym bardziej wiarygodna, gdybym była mężczyzną lub przyszła razem ze swoim mężem. Kobietom pozwala się samodzielnie prowadzić kobiecą służbę, ale jeżeli chodzi o taką, gdzie zarządza również mężczyznami, czasem jest trudniej. Niektóre kobiety czują się upokorzone i pominięte, budując swój autorytet niedojrzale, przez mechanizm dewaluacji. Podważają autorytet mężczyzn, chcąc budować własny. Warto ten mechanizm konfrontować w Kościele, ponieważ ja nie wzrastam dzięki dewaluowaniu kogoś, tylko ze względu na swoją wewnętrzną – duchową i Bożą – wartość.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.