Jezus udziela Nikodemowi lekcji wiary, odwołując się do węży. Chodzi nie tylko o słynną biblijną próbę jadowitych węży, której zostali poddani wpatrzeni w siebie pyszni Izraelici. By ocaleć od śmierci, musieli oderwać wzrok od samych siebie i uczyć się patrzenia z wiarą na Boga.
Jezus udziela Nikodemowi lekcji wiary, odwołując się do węży. Chodzi nie tylko o słynną biblijną próbę jadowitych węży, której zostali poddani wpatrzeni w siebie pyszni Izraelici. By ocaleć od śmierci, musieli oderwać wzrok od samych siebie i uczyć się patrzenia z wiarą na Boga. Dziś też wielu z nas odnajduje Go przez bolesną konfrontację z wężami. Abp Fulton Sheen pisał: „Dawniej ludzie dochodzili do wiary w Boga, obserwując porządek panujący we wszechświecie. Obecnie przywodzi ich do Niego doświadczenie nieporządku w swoim wnętrzu. To nie piękno stworzonego świata, lecz węże wijące się w sercu człowieka sprawiają, że szuka on wytchnienia w Chrystusie”. Właśnie te węże w sercu sprawiają, że nasz piękny świat staje się zarazem zły i nieznośny. Tymczasem Jezus deklaruje miłość Boga do tego świata. A dowodem tej miłości jest „wywyższenie Syna Bożego”.
Kościół posłany do świata prosi tenże świat, aby posłuchał i przyjął propozycję Jezusa Chrystusa i Jego doskonałą drogę. Jak napisał Richard John Neuhaus, „dla chrześcijanina świat nie jest terytorium wroga, ale stworzeniem powołanym do istnienia z miłości, które tragicznie oddzieliło się od swojego Stwórcy. Misją Kościoła jest wezwać świat, aby wrócił do domu. Nie wolno nam się nigdy znużyć przyciąganiem ludzi i pokazywaniem im znaków Boskiej chwały, dla której zostali stworzeni”. A co robić, gdy ów świat utrudnia Kościołowi bycie sobą? Pierwsza opcja to wycofać się: otrzepać proch z naszych stóp i ukryć się na peryferiach. Druga, ta ważniejsza, przypomina nam, że Bóg powołał nas, byśmy byli duszą tego świata. Jeśli chcemy naśladować Jezusa, musimy także miłować świat i pozostawać w nim, aby trudzić się dla jego zbawienia. Kościół będzie trwał aż do końca czasów. Mamy na to słowo Boga. Pytanie brzmi: czy życie Kościoła w naszych czasach będzie obojętne, zalęknione i skorumpowane, czy też stanie się jaśniejącą propozycją doskonalszej alternatywy dla świata? Chrześcijaństwo nigdy jeszcze nie doświadczyło świata tak niereligijnego. Musi stanąć wobec nowego, innego i złowieszczego wyzwania – świata ufającego w swoje możliwości; świata duchowej pustki, który nie ma innego celu poza własnym zadowoleniem.
Nasz Pan wybrał bardzo niepraktyczny sposób, aby odkupić i przemienić świat. O, jakże niepraktycznie postąpił, kiedy podbił zatwardziałe serca ludzi, ponosząc klęskę! Jak bardzo niepraktycznie było zbawić samolubny świat Miłością, która zakończyła się ofiarą złożoną na krzyżu! Nic więc dziwnego, że kobiety i mężczyźni o praktycznych umysłach stanęli pod krzyżem i wzywali Jezusa, aby zszedł na dół: „Zejdź z krzyża niepraktyczności!! Zejdź z Twojego krzyża miłości i przystąp do naszej walki klas i naszej nienawiści! Zbawić nas może tylko człowiek praktyczny, który twardo stąpa po ziemi. A Ty jesteś zawieszony pomiędzy ziemią a niebem, odrzucony przez jedno, a opuszczony przez drugie”. On jednak nie zszedł z krzyża, ponieważ gdyby to zrobił, nigdy by nas nie zbawił! Niepraktyczne postępowanie jest jednak rzeczą Boga. Rzeczą Boga jest wisieć na krzyżu!
ks. Robert Skrzypczak