Słuchaj zamiast czytać – zachwalają reklamy audiobooków. To „zamiast” trochę niepokoi. Bo czy to znaczy, że książki mó-wione mogą zastąpić tradycyjną lekturę?
Audiobooki nie są niczym nowym. W USA weszły na rynek już w latach 30. ubiegłego wieku. Także w Polsce pojawiła się w tym samym czasie pierwsza jaskółka tego nurtu: firma Orpheon nagrała na płycie analogowej bajki Adama Mickiewicza w wykonaniu aktora i malarza Mariusza Maszyńskiego. Później nośnikiem książek mówionych stała się kaseta magnetofonowa. Od lat 60. XX wieku nagrywano je dla potrzeb Biblioteki Polskiego Związku Niewidomych. Zarówno na płytach, jak i kasetach ukazywały się słuchowiska dla dzieci. Jednak dopiero ostatnie lata zaowocowały prawdziwym wysypem książek mówionych. W Szwecji już 10 proc. publikowanych książek to audiobooki. Również w naszym kraju księgarnie odnotowały w ostatnich latach znaczny wzrost ich sprzedaży. Na zakup książek audio przeznaczamy rocznie blisko 20 mln zł. Jak wytłumaczyć gwałtowny przypływ zainteresowania takim sposobem odbioru literatury?
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Szymon Babuchowski