Boży człowiek w armii

„Kiedy ranne wstają zorze”.Taki śpiew budził garnizony rozsiane po całej Polsce. Armia II RP doceniała rolę wiary w wychowaniu żołnierza, niezależnie od wyznania. Kapelan i modlitwa dla wielu były ratunkiem, gdy przyszło zdać najtrudniejszy egzamin w warunkach wojennych.

0m 56s

Ustawieni w dwuszeregu żołnierze słyszą komendę: „Do modlitwy”. Zdejmują nakrycia głowy i zaczynają śpiewać: „Kiedy ranne wstają zorze”. Po modlitwie ruszają do śniadania i apelu porannego. Dzień kończy się podobnie. Grajek trąbką zwoływał wszystkich na apel wieczorny, po nim odśpiewywano „Wszystkie nasze dzienne sprawy” i żołnierze udawali się na spoczynek. Patrząc z dzisiejszej perspektywy, przedwojenne wojsko było mocno rozmodlone. Zarówno księża uczestniczyli w ważnych uroczystościach wojskowych, jak i wojsko nadawało odpowiednią oprawę uroczystościom kościelnym. Dbano, aby żołnierz wyrwany ze swojego środowiska, rodziny, rzucony w nowy świat rozkazów i obowiązków, mógł praktykować życie religijne.

Dostęp do pełnej treści już od 12,90 zł za miesiąc

Skorzystaj z promocji tylko do Wielkanocy!

W subskrypcji otrzymujesz

  • Nieograniczony dostęp do:
    • wszystkich wydań on-line tygodnika „Gość Niedzielny”
    • wszystkich wydań on-line on-line magazynu „Gość Extra”
    • wszystkich wydań on-line magazynu „Historia Kościoła”
    • wszystkich wydań on-line miesięcznika „Mały Gość Niedzielny”
    • wszystkich płatnych treści publikowanych w portalu gosc.pl.
  • brak reklam na stronach;
  • Niespodzianki od redakcji.
Masz subskrypcję?
« 1 »
oceń ten artykuł
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5

Adam Śliwa Adam Śliwa