Czy ostatnie osłabienie zachodniego wsparcia dla Ukrainy i coraz częściej pojawiające się napomknienia o możliwości negocjacji z Rosją ułatwiły podpisanie wyroku na Aleksieja Nawalnego?
W sobotę 17 lutego w 32 rosyjskich miastach odbyły się demonstracje, w trakcie których policja zatrzymała ponad 400 osób. Tego samego dnia uczestnicy Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa uczcili minutą ciszy rosyjskiego opozycjonistę Aleksieja Nawalnego, zmarłego dzień wcześniej w kolonii karnej nr 3 w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym. Jak poinformowała służba więzienna, ten najbardziej znany rosyjski przeciwnik Władimira Putina miał zasłabnąć podczas spaceru, następnie stracił przytomność i służbom medycznym nie udało się go uratować mimo trwającej pół godziny reanimacji. To oczywiście wersja oficjalna, podana przez władze. A jak mogło być naprawdę? Dwa dni wcześniej Nawalny po raz 27. trafił do karceru. Dzień przed śmiercią odwiedził go adwokat. Polityk nie skarżył się na zdrowie, a matka Nawalnego napisała na portalu X (dawny Twitter), że rozmawiała z synem niedługo przed śmiercią i że jego silny głos nie wskazywał na jakąkolwiek chorobę czy osłabienie organizmu. Oficjalna wersja rosyjskich władz mówi o zatorze, jak jednak zauważają lekarze, to można byłoby stwierdzić dopiero po dokonaniu sekcji zwłok, a nie niemal natychmiast po zgonie. Jedno jest pewne – niezależnie od tego, czy Nawalny został w łagrze zamordowany, czy powolnym brutalnym traktowaniem doprowadzono do jego zgonu, odpowiada za to osobiście Władimir Putin.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Maria Przełomiec