Propozycje nowej podstawy programowej to krok w kierunku zrywania z dziedzictwem, które przez wieki nas kształtowało.
W najnowszym „The First Things” George Weigel pisze: „Dante Alighieri, największy z poetów chrześcijańskich, jest szlachetnym towarzyszem literackim Wielkiego Postu”. Jeszcze w tej chwili młode pokolenie Polaków te słowa jest w stanie zinterpretować i odnieść do „Boskiej komedii”. Następna generacja jednak, jak wszystko na to wskazuje, tej szansy nie będzie już miała. Z nowej podstawy programowej języka polskiego to słynne dzieło ma bowiem zniknąć.
Z listy lektur szkolnych MEN planuje usunąć również polskie arcydzieła, klasykę romantyzmu, np. niektóre księgi „Pana Tadeusza” (sic! – nawet w PRL-u nikt tej narodowej epopei nie tykał) czy inne utwory Mickiewicza, jak choćby „Reduta Ordona”. Czy nie jest to krok w kierunku zrywania z narodową tradycją, tożsamością, z dziedzictwem, które przez wieki nas kształtowało? Także z dziedzictwem klasycznym i chrześcijańskim – bo jak tłumaczyć skreślenie „Odysei” Homera, biblijnej „Pieśni nad pieśniami” czy „Quo vadis” Sienkiewicza – noblisty? A wreszcie: czy można być nowoczesnym obywatelem Europy, nie znając jej bogatej historii, tradycji, kultury?
I jeszcze jedna refleksja: zastanawialiśmy się niedawno w gronie przyjaciół, jak skutecznie propagować kazania ks. Popiełuszki z Mszy za Ojczyznę. Dziś ten kontekst nabiera nowego wymiaru. „Wykształcona” w nowoczesnej szkole młodzież w ogóle nie będzie miała szans tych kazań czytać ani też ich rozumieć: zbyt bowiem wiele cytował ks. Jerzy klasyków. Dotyczy to także kard. Wyszyńskiego i Jana Pawła II – zarówno „Zapiski więzienne” Prymasa Tysiąclecia, jak i utwory papieża Polaka zniknęły z nowej propozycji lektur. Ale i problemu nie będzie. Bo na lekcjach historii nikt nie będzie już uczył o takich postaciach. Mają trafić na listę „okrojonych”. Wraz z rotmistrzem Pileckim czy rodziną Ulmów.
Pęka mi nie tylko moje polonistyczne serce, ale też dusza. I bardzo mi żal, gdy wkrótce „przyjdzie nowych ludzi plemię”, nierozpoznające kodów kulturowych, niemające szans poczucia narodowej dumy ani też doświadczenia trudu zdobywania wiedzy o całej tradycji kultury.
A może jednak po konsultacjach społecznych zmiany w szkołach nie pójdą w zapowiadanym kierunku?
Milena Kindziuk