Niestety, utarł się taki wizerunek, że zakonnik to kapłan, a jeśli nie kapłan, to „braciszek”, czyli ktoś niewykształcony, może trochę ułomny, ktoś drugiej kategorii – mówi br. dr hab. Tomasz Michał Gronowski, benedyktyn z Tyńca, wykładowca historii średniowiecza i historii kultury na Uniwersytecie Warszawskim.
Jarosław Dudała: Brat jest człowiekiem świetnie wykształconym, historykiem z habilitacją. A jednak nie przyjął Brat święceń kapłańskich. Dlaczego?
Br. Tomasz Michał Gronowski OSB: A dlaczego musiałbym przyjmować święcenia kapłańskie? Ja bym powiedział, że powołanie monastyczne to jedno, a powołanie kapłańskie to drugie. Czasem się one łączą, a czasem nie, ale obydwa są pełne. Można by się tu odwołać do samych narodzin monastycyzmu w starożytnym Egipcie, kiedy wyjście na pustynię wcale nie oznaczało przyjęcia święceń – czy to diakonatu, czy święceń kapłańskich. Oczywiście, zdarzało się, że wśród pierwszych mnichów byli kapłani, ale nie było ich raczej wielu. W wielkich koloniach – w Sketis czy w Celach – bywało ich kilku. Zdecydowana większość mnichów nie przyjmowała jednak święceń. Były one zawsze czymś dodatkowym, co wykorzystywano do posługi względem wspólnoty. Ponadto w Egipcie święcenia oznaczały związek z danym miejscem, a na coś takiego mnisi nie mieli ochoty, chcąc zachować wolność i możliwość okresowych zmian pobytu.
Tymczasem współcześnie mnich czy zakonnik to – w powszechnym wyobrażeniu – ksiądz, tyle że w trochę innym stroju.
Niestety, utarł się taki wizerunek, że zakonnik czy mnich to ksiądz, a jeśli nie ksiądz, to – jak się często mówi – „braciszek”, czyli ktoś zwykle niewykształcony, czasem trochę ułomny, ktoś jakby drugiej kategorii. Jest to jakiś balast przeszłości, wynik trwającego od średniowiecza rozwoju instytucji tzw. braci konwersów, którzy rzeczywiście nie przyjmowali święceń, nie brali pełnego udziału w życiu wspólnotowym i zazwyczaj bywali niewykształceni. Zajmowali się głównie pracą fizyczną w ogrodzie, na gospodarstwie, w kuchni czy pralni. Taki obraz braci zakonnych niestety nadal pokutuje.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.
Jarosław Dudała