Czytanie dzisiejsze składa się z samych pytań. To pytania retoryczne, które mają nas pobudzić do odkrycia, jak bardzo jesteśmy umiłowani przez Boga.
1. Czytanie dzisiejsze składa się z samych pytań. To pytania retoryczne, które mają nas pobudzić do odkrycia, jak bardzo jesteśmy umiłowani przez Boga. W obliczu tak wielu codziennych lęków, zmagań, niepowodzeń, upadków dopada nas często poczucie bezsensu i pustki. Przychodzi pokusa ucieczki, rezygnacji, a nawet rozpaczy, często maskowanej zewnętrzną poprawnością. Jeśli jednak Bóg jest z nami, to czy wolno nam popadać w takie stany? Wolno, bo jesteśmy ludźmi, którym zwyczajnie brakuje nieraz sił. Ale właśnie wtedy, gdy – jak się to mówi – mamy doła, powinniśmy usłyszeć te Pawłowe pytania. Czasem do człowieka bardziej niż mocne twierdzenia docierają pytania, które działają jak duchowy defibrylator. Posyłają impulsy, aby nasze serce odzyskało duchową energię, abyśmy mogli iść dalej, świadomi celu naszego życia.
2. Jeśli jesteś zdołowany grzechem, jeśli upadłeś po raz setny w to samo bagno, jeśli czujesz, że być może jesteś już nałogowcem, ale boisz się do tego przyznać, jeśli wątpisz w cierpliwość Boga i Jego miłosierdzie… wtedy wsłuchaj się w to zdanie apostoła. Bóg, „który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby także wraz z Nim wszystkiego nam nie darować?”. Jest nadzieja dla każdego bez wyjątku grzesznika! Trzeba tylko swoją bezsilność położyć u stóp krzyża. A potem klęknąć jak Magdalena i przytulić się mocno do tego drzewa, na którym dokonało się nasze zbawienie. Pozwolić, by krew Zbawiciela cię obmyła, by krew i woda z Jego boku zalały jak leczący balsam twoje rany.
3. Święty Alfons Liguori w jednym ze swoich pism wkłada w usta Boga następujące słowa skierowane do nas: „Człowiecze, zauważ, że to Ja jako pierwszy Cię umiłowałem. Nie było cię jeszcze na świecie, co więcej – świat jeszcze nie zaistniał, a już cię kochałem”. Miłość jest wpisana w samo istnienie Boga. Najwyższym wyrazem tej miłości jest danie nam Syna. Raz po raz pojawia się zarzut, że Bóg domagający się śmierci swojego Dziecka jako ceny za nasze grzechy musi być Bogiem okrutnym. To kompletne niezrozumienie tego, czym jest miłość i kim jest Bóg objawiony w Ewangelii. Tam, gdzie jest prawdziwa miłość, tam zawsze jest też zdolność do ofiary, jest gotowość do cierpienia, a nawet oddania życia za osobę, którą się kocha. Ponieważ jesteś dla mnie kimś tak cennym, tak bardzo afirmuję twoje istnienie, że mogę zgodzić się na wymianę, jeśli trzeba – oddaję moje życie, abyś ty żył. Pewien chłopiec miał rzadką grupę krwi. Kiedy zachorowała jego młodsza siostra, konieczna okazała się transfuzja. Lekarz poprosił chłopca o to, by zgodził się oddać krew siostrze. Chłopak zrozumiał, że musi oddać całą swoją krew, czyli że sam umrze. Był przerażony, ale zgodził się. Kiedy było już po wszystkim, zdziwił się, że nadal żyje. Tak działa miłość. Bóg nie jest okrutnikiem. W swoim Synu daje nam siebie. Krzyż jest miejscem transfuzji. Oddajemy złą krew i dostajemy krew Boga, aby żyć. Uczestnicząc w Drodze Krzyżowej czy Gorzkich Żalach, adorujemy nie cierpienie, lecz nieskończoną miłość.
ks. Tomasz Jaklewicz